sobota, 21 lipca 2007

Mechanik

Odmienne stany moralności


Jest noc, skalisty brzeg morza. Mężczyzna wyjmuje z bagażnika samochodu dywan. Z dywanu wystają stopy. Nie mamy wątpliwości, że to trup. Mężczyzna widzi zbliżające się światło. Szybko rzuca pakunek do wody, jednak dywan zaczyna się rozwijać. Z ciemności pada pytanie: Kim właściwie jesteś? 

Pierwsza scena sugeruje, że mamy do czynienia z thrillerem, ale właśnie to pytanie, którego źródła nie znamy, jest kluczowe do odczytania filmu. Mechanik jest bowiem  obrazem o poszukiwaniu siebie, o docieraniu do prawdy. Tym, który w rzeczywistości stawia to pytanie sobie jest tytułowy mechanik- Trevor Reznick. Nie byłoby w tej postaci nic specyficznego, gdyby nie patologiczna chudość, nadająca mu charakter widmowy. Jej źródłem jest bezsennośc. Reznick od roku nie zmrużył oka, a to już bardziej pachnie horrorem. Te dwie sfery przenikają się i tworzą dziwny melanż.

Jak wspomniałem- Reznick wydaje się być antybohaterem. Nudna praca przy tokarce, conocne picie kawy w kawiarence na lotnisku , życie osobiste sprowadzone do spotkań z tą sama prostytutką. Ale cała ta normalność podszyta jest grozą, nierealnością, niepewnością. W tle czai się jakiś koszmar. Jego znakiem jest kartka na lodówce z klasyczną grą w szubienicę. Reznickowi brakuje czterech liter do rozwiązania zagadki. Nie wie jednak, o co chodzi. Tajemnica wiąże z pojawieniem się w jego życiu osobnika o specyficznym wyglądzie, Ivana. Choć ten właściwie nic nie robi, Trevor czuje się osaczony i inwigilowany. Jego niepokój budzi fakt, że Ivana nikt nie widział, nikt go nie zna. Ale jednocześnie Trevor ogląda go na fotografiach, spotyka go, rozmawia. Wciąż znajduje ślady jego obecności. Świat wokół bohatera zacieśnia się, kurczy, a Trevor coraz bardziej jest zdezorientowany. Nie pomaga mu w tym jego stan. Paranoiczne wyobrażenia, liczne deja vu, sekundowe drzemki utrzymują go na granicy snu i jawy. Granica została na tyle mocno zatarta, że całkowicie tracimy rozeznanie. Coraz więcej zbiegów okoliczności, coraz więcej zaskakujących wydarzeń dezorientują również bohatera. Jego ulubiona kelnerka z lotniska znika, z lodówki sączy się krew, numery rejestracyjne samochodu Ivana pokrywają się z numerami jego samochodu, który skasował rok wcześniej. 
Klaustrofobiczne poczucie zagrożenia prowadzi do zabójstwa Ivana. To jego zwłoki widzieliśmy na początku. filmu. Problem w tym, że zwłok w dywanie też nie ma.

Finał przynosi rozwiązanie wszystkich zagadek. Ivan jest jego lustrzanym odbiciem, demoniczną wersją jego ja. A słowo, którego poszukiwał   w grze i które jest jednocześnie odpowiedzią na pytanie o tożsamość mechanika, brzmi KILLER. Zamiast kryminału otrzymujemy więc moralitet o winie i karze, bardzo wyraźnie nawiązujący do powieści Dostojewskiego, którego „Idiotę” bohater zresztą czyta. Reznick popełnił zbrodnię i choć wyparł wypadek całkowicie z pamięci, on wraca do niego pod różnymi postaciami. I dręczy jak Raskolnikowa. Bezsenność jest reakcją na chaos myśli, niemoc duchową, skrywane poczucie winy. Kolory, ludzie, miejsca, przedmioty tworzą wokół niego gęstą pajęczyną strachu i wyrzutów sumienia. Przez ten rok Reznick ucieka od siebie i swojego świata. Jego życie to autokreacja rzeczywistości, całkowita izolacja, anonimowość. Kiedy znajoma prostytutka zasugeruje zerwanie możliwośc zerwania z profesją, by by z nim, odrzuci ją, czyniąc elementem spisku Ivana. Nie jest gotowy na normalną egzystencję i na kontakt z innymi ludźmi. Stąd idealizuje kelnerką, tworząc jej obraz w kolorach łagodności i wyrozumiałości, a także nadając jej rysy swojej matki. Ona daje mu spokój i ukojenie. Jest też nadzieją na odkupienie. To ona spełnia rolę Soni ze „Zbrodni i kary” i to ona reprezentuje jego dobrą stronę, podobnie jak Ivan złą. Trevor usilnie broni się przed prawdą. Żyjąc w świecie imaginacji, wciąż zawieszony jest w próżni. Dwukrotnie jednak bohater ma przed sobą alternatywę moralną. Raz w wesołym miasteczku, gdzie w tunelu strachu podąża drogą piekła. I drugą- w finale – kiedy wybiera drogę na lotnisko. Tam co noc wpatrywał się bezgłośnie w kawę, tam zostawiał swoje napiwki, tam wymyślił swojego anioła, kelnerkę Marię. I tam właśnie zgłosił się na policję. Air- sugeruje sferę powietrza, lot, niebo, ducha, oczyszczenie. Po przyznaniu się- jedyne czego pragnie, to sen. I otrzyma go.

Rozwiązanie filmu jest siłą, ale i słabością „Mechanika”. Słabością, bo sfera moralna została uproszczona do znaków, symboli, aluzji, a zabrakło  nieco psychologicznej głębi. Czytelność literackich przywołań jest też zbyt oczywista. Bezsenność jakby żywcem wyciągnięta z Szekspirowskiego monologu o tym, jak Makbet zabił sen. Kafkowski motyw osaczenia, samotności i niemocy widoczny jest chociażby w obrazowaniu miejsca pracy a związki z Dostojewskim każą widzieć w dziele nową wersję „Zbrodni i kary”. Z drugiej strony proweniencja literacka jest nietuzinkowa i sugestywnie wykreowana w filmie

Mechanik przemawia przede wszystkim konstrukcją wizualną,. Obrazy jakby wyprane z barwy, przytłaczające, ale surowe, niemal chropowate. Umiejętne stosowanie światła i tonacji kolorystycznej potrafią nadać każdej scenie, banalnym sytuacjom, przedmiotom klaustrofobiczny nastrój, paranoidalny ton, nierzeczywisty charakter. Zdjęcia Xavi Gimenza, dalekie od kiczu, idealnie wpisują się w temat. Należy też podkreślić kreacje Christiana Bale’a. I nie chodzi tu bynajmniej tylko o akt poświęcenia w schudnięciu o 30 kilogramów. Bo choć aktor nie wchodzi na wyżyny swojego warsztatu, to tworzy przekonujący wizerunek człowieka udręczonego i zagubionego. Jego wycieńczona twarz na długo zostaje w pamięci

Brak komentarzy: