wtorek, 3 lipca 2007

Lot 93

lot ku człowieczeństwu


Wstrząsający film

Być może nie jestem obiektywny ,gdyż wydarzenia 11 września wywołują u mnie wyjątkowe emocje, odbieram je niemal osobiście.


Zachowując jednak odpowiedni stopień obiektywizmu i zimną krew recenzenta,oraz rozkładając obraz na czynniki pierwsze, dochodzę do wniosku, że to wstrząsający film

Wybór tematu- wbrew pozorom - wcale nie ułatwiał zadania. Opisanie lotu 93 było przedsięwzięciem karkołomnym , co udowadnia fakt, że przez te lata nikt tak naprawdę nie odważył się zrobić filmu o 11 września. Pamięć jest wciąż świeża, rana wciąż otwarta, a twórca, który by się tego podjął , musiałby balansować na cienkiej granicy między rzeczywistymi wydarzeniami a artystyczną wizją , oddać hołd ofiarom i pamięci rodzin, nie popadając w mielizny patosu i panegirycznego tonu


Paulowi Greengrasowi udała się ta sztuka .Być może nadawał się do tego jak nikt inny. Dystans Brytyjczyka , oko dokumentalisty, świetny warsztat i indywidualny styl przełożyły się na wielki film. I choć „Krucjatą Bourne’a” udowodnił, że nieobce jest mu efektowne kino sensacyjne, że potrafi kręcić widowiskowe sceny i prowadzić aktorów, to w ”Locie 93 ” wykorzystał formułę ze swojego najlepszego filmu nagrodzonego w Berlinie ”Krwawa niedziela „.Obraz był rekonstrukcją wydarzenia z 72 roku w Irlandii Północnej, gdzie brytyjscy żołnierze strzelali do manifestantów.



Czyni to jednakże w sposób bardzo wyważony, ascetyczny, pozbawiony jakiejkolwiek maniery. Quasi -reporterski zapis, ruszająca się kamera, obraz wyprany z barw, brak dramaturgicznych chwytów , nieznani aktorzy, muzyka czysto ilustracyjna ,ale podkręcająca napięcie jak w filmach Hitchcocka – to tworzy wiarygodność i prawdziwe emocje. Greengrassowi nie szkoda czasu na pokazywanie szczegółów, na długie ujęcia twarzy terrorystów czy obrazów z wieży lotniczej. Tworzy napięcie w małymi krokami , w sposób niezauważalny , ale też niewyobrażalny. Zupełnie rezygnując z melodramatycznych chwytów, plastycznych obrazów, chwyta nas za gardło i do końca filmu już nie puszcza; na tyle mocno, że wierzymy ,że historia ta może skończyć się inaczej- choć koniec znamy wszyscy.


Dobrze to ilustrują sceny z wieży i dowództwa. Nie tylko dają pełny obraz tych wydarzeń, ale pozwalają wzmocnić siłę emocjonalnego przekazu. Nie mniejsze napięcie budzi dezorientacja, zaskoczenie, niewiara, niemoc, słabość ogromnej rzeszy ludzi, którzy w ostatecznym rozrachunku mogą tylko patrzeć .Ich perspektywa to w zasadzie nasz punkt widzenia. Próba ogarnięcia i zrozumienia tego , co się wydarzyło. Nie można jednak zapominać, że te sceny pokazują też zasadę naczyń połączonych .Widzimy fachowość, spokój, rzetelność i profesjonalizm ludzi, od których zależy nasze bezpieczeństwo w samolotach ( w domyśle nie tylko ) To ich wspólne działanie, ich niezauważalne zaangażowanie i odpowiedzialność są siłą , którą przeciwstawia reżyser terroryzmowi


Tej perspektywie służą nieznani aktorzy, którzy zupełnie nie przykuwają naszej uwagi. Nie liczą się jednostki, liczy się zbiorowość. Bohaterowie zostali nakreśleni kilkoma zaledwie kreskami, dowiadujemy się o nich kilku drobnych faktów, które nie składają się na żadną całość. Nie utożsamiamy się z postaciami, widzimy jakieś twarze ,z którymi nic nas nie łączy. Nie ma tu herosów, przywódców, wyrazistych i zróżnicowanych charakterów. To ,że zaczynają działać, to splot okoliczności i przypadków. Ktoś jest przekonany, , że bomba jest atrapą, ktoś był kiedyś pilotem, ktoś ćwiczył karate, a przede wszystkim wiedzą , co się stało z innymi samolotami. Nie dziwią też ich rozmowy telefoniczne, autentyczne, bo zarejestrowane na automatycznych sekretarkach i w umysłach ukochanych ludzi. Banalne, sprowadzające się najczęściej do lakonicznego ”kocham cię „. Nie ma gładkich słówek, pompatycznych przemów i nieśmiertelnych sentencji. A co Ty byś powiedział w takiej chwili ?


Co ciekawe, podobne zabiegi stosuje wobec porywaczy. To zresztą jedna z najjaśniejszych stron tego filmu. Nie demonizuje ich i - podobnie jak w przypadku pasażerów – opisuje w sposób najbardziej lakoniczny z możliwych. Nic o nich nie wiemy, ale oni też mają swoje rodziny , do których dzwonią przed akcją z ostatnim pożegnaniem, też się boją , też się wahają i też są zdeterminowani . Jedynym elementem , który ich wyróżnia, jest modlitwa. Ale czy to jest wiara w boski charakter misji, czy szukanie oparcia w bogu w chwili śmierci czy po prostu obrona przed paraliżującym strachem, tego już nie wiemy. Jesteśmy wrzuceni w pewną sytuację bez wyjścia i ta właśnie niemoc wszystkich pozostaje w nas najdłużej i najmocniej jest odciśnięta .


„ Lot 93 ” jest hołdem dla ludzkiej solidarności i braterstwa. Ale jest przede wszystkim próbą odpowiedzi na pytanie o kondycję ludzkiego świata i naszego człowieczeństwa. Próbą zmierzenia się z niedaleką przyszłością . I dla mnie ta szersza perspektywa nie ma charakteru religijnego, kulturowego czy politycznego a egzystencjalny. Kiedy pisałem o sytuacji bez wyjścia , nie wspomniałem, że nie tylko chodzi mi o pasażerów, ale i o terrorystów. Świat tych ludzi wmanewrował w to wydarzenie, umieścił w tym miejscu i kazał działać. Patrząc miałem wrażenie , że mogę być każdym z nich, również porywaczem. To wstrząsające uczucie spoglądać w lustro i widzieć twarz albo ofiary, albo mordercy.( choć może wszyscy jesteśmy ofiarami ? ). Ale co jeśli współczesna rzeczywistość nie pozostawi nam wyjścia ?

Brak komentarzy: