Nie lubię poniedziałku
To moje pierwsze spotkanie z Sabu - i jak najbardziej nie ostatnie. Nieprzypadkowe jednak. Duża estyma dla kina azjatyckiego i porównania do Tarantino zadziałały jak magnes. Na pierwszy rzut poszedł Poniedziałek- jeden z najlepszych filmów Japończyka .
Rozpoczyna się kusząco. Widzimy twarz człowieka , który budzi się z jakiegoś koszmaru. Słychać denerwujący głos z telewizji gadający o pogodzie. Problem w tym, że mężczyzna ma na sobie czarny, elegancki garnitur, znajduje się w hotelowym pokoju i zupełnie nie wie , co tutaj robi. W dodatku jest poniedziałek. Ma kompletną pustkę w głowie i nie pamięta nic. Wtedy z jego kieszeni wypada paczka soli. Ale nie jest to zwykła sól czyszcząca, to specjalna sól ,jakiej używa się do odpędzania złych duchów po pogrzebie.
I tak poznajemy młodego urzędnika, Takagę , absolutnego przeciętniaka, wiodącego zapewne szare, przyziemne życie. Gdyby nie pogrzeb kolegi z pracy już by tak zostało. Jednak pogrzeb zamienił się w dziwną i niebezpieczną ceremonię . Takaga musiał rozciąć trupa, aby unieszkodliwić rozrusznik serca, który podczas kremacji mógł zadziałać jak bomba. Jak w klasycznej sensacji .Wystarczy przeciąć czerwony kabelek, kłopot w tym, że oba kabelki są czerwone i truposz po nieudanej akcji wybucha. Groteskowy pogrzeb prowadzi do kuriozalnej i absurdalnej randki, upicia się , poznania pięknej kobiety w białej sukience i … jej chłopaka, szefa Yakuzy. Wreszcie jakimś dziwnym trafem zabija szefa gangu w jego własnym klubie, a broń w ręku plus arogancki kierowca to kolejne kłopoty i kolejne trupy.
Przedmioty znalezione w hotelowym pokoju zaczynają działać jak katalizator i wszystko, co się zdarzyło poprzedniego wieczora, wraca do Takagi w kolejnych odsłonach. Odbywa on swoistą odyseję po swojej pamięci, w której kolejne przygody składają się na wyjątkowo ciekawą i szokującą mozaikę . W końcu , przy pomocy telewizora, urzędnik uświadamia sobie, że jest sam w hotelu otoczony przez policję i oddziały antyterrorystyczne, a cała Japonia śledzi z zapartym tchem próbę jego ujęcia.
Sabu skonfrontował zwyczajnego człowieka z sytuacją ekstremalną . Nie traktuje go jednak jak marionetkę , widać, że lubi swojego bohatera, jest mu przychylny Ukazał , jak wkracza on w zupełnie nieznany sobie świat, jak bez swojej świadomości wikła się w absurdalne sytuacje i jak pod ich wpływem się zmienia. Metamorfoza jest diametralna.
Takagi to typowy szaraczek, prowadzący jałowe i monotonne życie. Kiedy przypadek stawia przed nim taką możliwość , uwalnia się od dotychczasowego życia, od nudy i szablonowości . To także świadoma ucieczka od swojej zniewolonej , spętanej osobowości . Ludzie zawsze go wykorzystywali, bo nigdy nie mówił tego, co naprawdę myślał. Mając możliwość , odrzuca konwenanse, szablonowość i zaczyna żyć. Przypadek pozwala mu odkryć swoją prawdziwą twarz i przezwyciężyć strach przed życiem
Ale to wszystko przy dużym udziale alkoholu i broni . Czy więc bohater nie jest po prostu zdeterminowany przez zewnętrzne okoliczności, które czynią z niego w krótkim czasie mordercę . Mówi : Ja się tylko upiłem . To wszystko, mam ogromnego pecha. I może rzeczywiście Takagi jest bohaterem absurdalnym , uwikłanym w splot dziwnych wydarzeń, zabłąkanym w labiryncie przypadku. Walczy z poczuciem winy, bo przecież chciał tylko pomóc odzyskać przechodniowi skradzione rzeczy . W hotelowym pokoju krzyczy w eter :Miałem tego nie robić? Miałem zapomnieć o moich zasadach? Popatrzeć w przeciwnym kierunku i udawać, że nic się nie stało? Jestem sprawiedliwy. Zrobiłem to w imię sprawiedliwości .Przecież mu pomogłem do cholery! . A że miał broń .A więc to wszystko się by nie stało, gdyby nie miał broni
I może rzeczywiście wszystkiemu winna jest broń W przepysznej scenie Takagi otoczony przez antyterrorystów wygłasza patetyczna mowę przeciw broni. To ona nas uprzedmiotawia, czyni marionetkami, a ten, kto strzela staje się mordercą – nawet w majestacie prawa. Wystawia się na strzał, ale jego płomienna przemowa powoduje , że wszyscy odrzucają broń i zaczynają się bratać . Strzał w plecy niweczy powszechną miłość w ułamku sekundy. Czy świat pozbawiony broni to tylko utopia czy przekonanie , że bohater działa w imię człowieczeństwa, zostaje przez Sabu wykpione ? Pytanie zostaje otwarte, zwłaszcza, że w scenie tej pojawia się szatan, który od jakiegoś czasu
To rozchwianie moralne i zawieszenie bohatera w pewnej próżni jest znakiem groteskowego widzenia świata. Bo historia , aczkolwiek ciekawa, przede wszystkim jest wspaniale opowiedziana. Inaczej niż u Tarantino , Sabu nie bawi się w narracyjne gry, historia opowiedziana jest linearnie, w sekwencjach przyczynowo-skutkowych. Każdy epizod to mała perełka, zamknięta całość , zabawna i pełna inteligentnych smaczków, ze świetnie dobraną muzyką . Każda część ma zresztą inny charakter, inną konwencję . Mamy tu horror, sensację, komedię romantyczną , film gangsterski, moralitet… a wszystko podane subtelnie, sprawnie i niekonwencjonalnie. Sabu umie się bawić konwencjami i jest w tym naprawdę pomysłowy. Szczególnie polecam sikanie Takagi w rytm muzyki i chór śmiechu , gdzie batutą Takagi jest broń
Sabu funduje nam w Poniedziałku znakomitą zabawę . Wyrafinowaną , ale i lekką. Film zaczyna się od niczego , a potem krok po kroku wydarzenia spiętrzają się do świetnie opowiedzianego finału. Noc z Takagą jest baśniowym koszmarem, surrealistycznym snem ,zagmatwaną , nierealną podróżą , w którą chętnie się udajemy .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz