środa, 8 sierpnia 2007

Poniedziałek


Nie lubię poniedziałku



To moje pierwsze spotkanie z Sabu - i jak najbardziej nie ostatnie. Nieprzypadkowe jednak. Duża estyma dla kina azjatyckiego i porównania do Tarantino zadziałały jak magnes. Na pierwszy rzut poszedł Poniedziałek- jeden z najlepszych filmów Japończyka .I był to strzał trafny.


Rozpoczyna się kusząco. Widzimy twarz człowieka , który budzi się z jakiegoś koszmaru. Słychać denerwujący głos z telewizji gadający o pogodzie. Problem w tym, że mężczyzna ma na sobie czarny, elegancki garnitur, znajduje się w hotelowym pokoju i zupełnie nie wie , co tutaj robi. W dodatku jest poniedziałek. Ma kompletną pustkę w głowie i nie pamięta nic. Wtedy z jego kieszeni wypada paczka soli. Ale nie jest to zwykła sól czyszcząca, to specjalna sól ,jakiej używa się do odpędzania złych duchów po pogrzebie.


I tak poznajemy młodego urzędnika, Takagę , absolutnego przeciętniaka, wiodącego zapewne szare, przyziemne życie. Gdyby nie pogrzeb kolegi z pracy już by tak zostało. Jednak pogrzeb zamienił się w dziwną i niebezpieczną ceremonię . Takaga musiał rozciąć trupa, aby unieszkodliwić rozrusznik serca, który podczas kremacji mógł zadziałać jak bomba. Jak w klasycznej sensacji .Wystarczy przeciąć czerwony kabelek, kłopot w tym, że oba kabelki są czerwone i truposz po nieudanej akcji wybucha. Groteskowy pogrzeb prowadzi do kuriozalnej i absurdalnej randki, upicia się , poznania pięknej kobiety w białej sukience i … jej chłopaka, szefa Yakuzy. Wreszcie jakimś dziwnym trafem zabija szefa gangu w jego własnym klubie, a broń w ręku plus arogancki kierowca to kolejne kłopoty i kolejne trupy.


Przedmioty znalezione w hotelowym pokoju zaczynają działać jak katalizator i wszystko, co się zdarzyło poprzedniego wieczora, wraca do Takagi w kolejnych odsłonach. Odbywa on swoistą odyseję po swojej pamięci, w której kolejne przygody składają się na wyjątkowo ciekawą i szokującą mozaikę . W końcu , przy pomocy telewizora, urzędnik uświadamia sobie, że jest sam w hotelu otoczony przez policję i oddziały antyterrorystyczne, a cała Japonia śledzi z zapartym tchem próbę jego ujęcia.


Sabu skonfrontował zwyczajnego człowieka z sytuacją ekstremalną . Nie traktuje go jednak jak marionetkę , widać, że lubi swojego bohatera, jest mu przychylny Ukazał , jak wkracza on w zupełnie nieznany sobie świat, jak bez swojej świadomości wikła się w absurdalne sytuacje i jak pod ich wpływem się zmienia. Metamorfoza jest diametralna. Jak mówi w swoim liście pożegnalnym -żył cicho i spokojnie, zawsze się bał zrobić coś złego. Obecnie jest głosem Boga , który obwieszcza światu, że broń to zło. Metamorfozę bohatera można odczytać na trzy sposoby- egzystencjalny, społeczny i etyczny.


Takagi to typowy szaraczek, prowadzący jałowe i monotonne życie. Kiedy przypadek stawia przed nim taką możliwość , uwalnia się od dotychczasowego życia, od nudy i szablonowości . To także świadoma ucieczka od swojej zniewolonej , spętanej osobowości . Ludzie zawsze go wykorzystywali, bo nigdy nie mówił tego, co naprawdę myślał. Mając możliwość , odrzuca konwenanse, szablonowość i zaczyna żyć. Przypadek pozwala mu odkryć swoją prawdziwą twarz i przezwyciężyć strach przed życiem


Ale to wszystko przy dużym udziale alkoholu i broni . Czy więc bohater nie jest po prostu zdeterminowany przez zewnętrzne okoliczności, które czynią z niego w krótkim czasie mordercę . Mówi : Ja się tylko upiłem . To wszystko, mam ogromnego pecha. I może rzeczywiście Takagi jest bohaterem absurdalnym , uwikłanym w splot dziwnych wydarzeń, zabłąkanym w labiryncie przypadku. Walczy z poczuciem winy, bo przecież chciał tylko pomóc odzyskać przechodniowi skradzione rzeczy . W hotelowym pokoju krzyczy w eter :Miałem tego nie robić? Miałem zapomnieć o moich zasadach? Popatrzeć w przeciwnym kierunku i udawać, że nic się nie stało? Jestem sprawiedliwy. Zrobiłem to w imię sprawiedliwości .Przecież mu pomogłem do cholery! . A że miał broń .A więc to wszystko się by nie stało, gdyby nie miał broni


I może rzeczywiście wszystkiemu winna jest broń W przepysznej scenie Takagi otoczony przez antyterrorystów wygłasza patetyczna mowę przeciw broni. To ona nas uprzedmiotawia, czyni marionetkami, a ten, kto strzela staje się mordercą – nawet w majestacie prawa. Wystawia się na strzał, ale jego płomienna przemowa powoduje , że wszyscy odrzucają broń i zaczynają się bratać . Strzał w plecy niweczy powszechną miłość w ułamku sekundy. Czy świat pozbawiony broni to tylko utopia czy przekonanie , że bohater działa w imię człowieczeństwa, zostaje przez Sabu wykpione ? Pytanie zostaje otwarte, zwłaszcza, że w scenie tej pojawia się szatan, który od jakiegoś czasu towarzyszy bohaterowi. I choć szatan jest tutaj ukazany z przymrużeniem oka, być może wszystko się sprowadza do ”prostego” wyboru między dobrem a złem i bohater musi rozstrzygnąć , którą drogą podążyć . W końcu w życiu zawsze o to chodzi.


To rozchwianie moralne i zawieszenie bohatera w pewnej próżni jest znakiem groteskowego widzenia świata. Bo historia , aczkolwiek ciekawa, przede wszystkim jest wspaniale opowiedziana. Inaczej niż u Tarantino , Sabu nie bawi się w narracyjne gry, historia opowiedziana jest linearnie, w sekwencjach przyczynowo-skutkowych. Każdy epizod to mała perełka, zamknięta całość , zabawna i pełna inteligentnych smaczków, ze świetnie dobraną muzyką . Każda część ma zresztą inny charakter, inną konwencję . Mamy tu horror, sensację, komedię romantyczną , film gangsterski, moralitet… a wszystko podane subtelnie, sprawnie i niekonwencjonalnie. Sabu umie się bawić konwencjami i jest w tym naprawdę pomysłowy. Szczególnie polecam sikanie Takagi w rytm muzyki i chór śmiechu , gdzie batutą Takagi jest broń .Japoński reżyser umiejętnie rozpina swój film między skrajnymi emocjami .Tak jest w scenie pogrzebowej , gdzie absurdalna sytuacja jest zderzona z powagą sytuacji, czy w rozmowie Takagi z szefem mafii, kiedy ten uskarża się na swój ciężki los :Mam dość. Można dostać świra, jak się jest yakuzą. Cały czas musisz mieć skrzywioną gębę, wyglądać na wkurwionego...Nie mogłem dojść do perfekcji. Musiałem ćwiczyć przed lustrem. Chciałem załapać, co zrobić, żeby wyglądać naprawdę groźnie. Stary, spróbuj trzymać skrzywioną gębę dwie godziny bez przerwy! W tę konwencją wpisuje się też aktorsko Shin'ichi Tsutsumi. Jego Takagi to spokojny ,bierny okularnik o przerażonej twarzy, który potrafi zamienić się w dziko śmiejącego się , opętanego zabójcę . Jest i zabawny , i groźny jednocześnie


Sabu funduje nam w Poniedziałku znakomitą zabawę . Wyrafinowaną , ale i lekką. Film zaczyna się od niczego , a potem krok po kroku wydarzenia spiętrzają się do świetnie opowiedzianego finału. Noc z Takagą jest baśniowym koszmarem, surrealistycznym snem ,zagmatwaną , nierealną podróżą , w którą chętnie się udajemy .


Brak komentarzy: