niedziela, 26 sierpnia 2007

Miller's Crossing


W pogoni za kapeluszem



Są filmy takie , które obdarza się miłością od pierwszego wejrzenia. Tak jest właśnie z dziełem braci Coen. Choć potem nakręcili takie arcydzieła , jak Barton Fink czy Fargo, to właśnie Miller’s Crossing pozostaje dla mnie ich najlepszym filmem


Bardzo ważnym dla odbioru filmu jest materiał literacki, do którego twórcy się odwołali. Chodzi o powieść Dashiela Hammeta Szklany klucz i nurt czarnego kryminału. Cyniczny bohater, sceneria nocy, demoniczne kobiety, niewyjaśnione morderstwa, negatywny morał, perwersja wątków erotycznych, dwuznaczna moralność- to oferuje nam mistrz gatunku. Bracia swobodnie poruszają się w tej konwencji . Poszczególne elementy są znane i oczywiste dla filmu gangsterskiego. Skorumpowane miasto ,w którym burmistrz i szef policji są na usługach lokalnego bossa, rywalizacja dwóch gangów, irlandzkiego i włoskiego, czasy prohibicji, ustawione walki bokserskie , zawodowi mordercy, prostytutki, bookmacherzy i hazardziści. Zdrada, kłamstwo, przemoc, egoizm ,manipulacja i donosicielstwo. Świat piekielny , ponury i ciemny, ale nie wynaturzony w swej czerni. Takie panują tu po prostu reguły, które wszyscy akceptują .Dlatego nie ma tu podziału na zło i dobro .


Ale twórcy nie idą tropem realistycznym, wyraźnie bawiąc się konwencją . Przejmując od Hammeta taką wizję rzeczywistości, stworzyli świat specyficzny , odrealniony , lekko surrealistyczny. Opowiadają tę historię w sposób oryginalny .Odginają nieco kontury gatunku, wpuszczając tam groteskę , karykaturę, humor i makabrę, wizyjność. Traktują jednak tę rzeczywistość najzupełniej serio, świat w zbudowanych przez nich ramach jest prawdziwy i jednorodny. Mimo to pojawiają się sceny, które unieważniają jakby całą historię , wprowadzają czynnik niezrozumiały. Widzimy na przykład trupa, któremu przygląda się z uwagą i zaciekawieniem chłopczyk, a obok stoi rozkoszny psiaczek. Chłopak ściąga w końcu z głowy martwego mężczyzny treskę i ucieka. Scena nie tyle jest śmieszna , co absurdalna i z punktu widzenia fabularnego całkowicie zbędna. Chłopak jest jakby z innego wymiaru, narusza ustalony porządek, łamie reguły. Tak odczytują to postacie filmu, nie mogąc pojąć dlaczego zabójca to uczynił , choć sam fakt morderstwa jest dla nich naturalny. Ale to nie wszystko- zaskakujące cięcia montażowe, dziwne kąty kamery, wysmakowana scenografia ze skłonnością do przesady, ‘twarzowi’ aktorzy z ekspresywną mimiką ( kapitalni John Turturro i Jon Polito ), ekstrawaganckie obrazowanie, rozmach inscenizacyjny, ceremonialność gestów nie tylko rozsadzają ramy gatunku, ale tworzą zadziwiającą mieszaninę opery , baletu, dramatu i komedii. Każdy gest, każdy rekwizyt, fragment muzyczny współtworzą specyficzną atmosferę tajemniczości, niejednoznaczności, mroku, - jak u Kafki. To świat wyobraźni, świat snu- momentami absurdalnego, momentami delirycznego.


I bardziej z Kafki, a nie z filmu gangsterskiego jest też główny bohater- Tom Reagan- zresztą jedna z moich ulubionych postaci filmowych, w kapitalnym wykonaniu Gabriela Byrne’ a Niby wszystko się zgadza .Zaufany consigliere irlandzkiego bossa, Leo O’Bannona, zadłużony , cyniczny drań zakochany w dziewczynie szefa. Odpowiednio zgorzkniały i bezkompromisowy. Ale od początku czujemy, że Tom jest inny niż reszta tego światka, nie pasuje tu , bierze udział w innej grze. Kiedy wszyscy mają buzię pełną frazesów i pompatycznych słów, Tom głównie milczy. Kiedy wszyscy stosują wyszukane gesty , miotają groźne miny, chichoczą nerwowo, Tom zachowuje kamienną twarz i przyjmuje nonszalancką pozę . Kiedy wszyscy noszą broń, nawet kobiety, Tom nie stosuje w ogóle przemocy. Kiedy każdego napędzają pieniądze , Tom wydaje się zupełnie nimi nie przejmować . Ma dużą władzę i ogromne możliwości , ale woli stać w cieniu, z boku. To zdystansowany obserwator, stoicki kontemplator tego świata. Niewiele sypia, ciągle ma coś do zrobienia, na coś czeka , o czymś myśli. Często widzimy, jak siedzi z papierosem w ręku i z nieruchomym wzrokiem gdzieś błądzi . Momentami wydaje nam się , że nic go nie obchodzi i nic nie może go ruszyć . Jednocześnie mamy wrażenie, że sam szuka kłopotów i świadomie w nie brnie. Jest zadłużony, ale zaraz po kolejnej przegranej znów obstawia, mimo iż ma przeczucie , że przegra. Nie jest zresztą uzależniony od pieniędzy, jak mówiłem- w ogóle go nie interesują . Jest w jego postępowaniu jakiś egzystencjalny fatalizm, niewiara w szczęście, poczucie absurdu. Kogoś takiego nie można złamać , nie można pokonać. Kiedy wierzyciel dzwoni o zwrot pieniędzy, Tom mówi, że nie ma i że mogą mu połamać nogi ,a on nawet nie piśnie . A my mu wierzymy, widzimy bowiem, jak wciąż obrywa, jak od wszystkich dostaje wycisk, nawet od kochanki, a on spokojnie przyjmuje ciosy i martwi się tylko o swój kapelusz. Mało tego- okazuje się , że to on tutaj rozdaje karty. Ma to , czego nie ma tu nikt- absolutną wolność i umiejętność myślenia. Inteligencja i znajomość natury ludzkiej pozwalają mu snuć skomplikowaną intrygę , pociągać za sznurki, manipulować . To on jest reżyserem wydarzeń , to on ustawia innych jak pionki. I im niżej upadnie , tym jest silniejszy. W końcu i tak wszyscy robią to, co on chce.


Jest w nim coś , co sytuuje go ponad tym światkiem, coś , co pozwala mu żyć ponad ludzką kondycję. Doskonale zna reguły rządzące tym światem , ale im się nie podporządkowuje. Ma swój niezrozumiały dla nas kodeks postępowania, w którym długi spłaca się samemu , a każde działanie ma swoją przyczynę. Choć jest mistrzem intryg, najczęściej mówi prawdę, nie składa też obietnic , żeby ich nie złamać. Jego ‘zastanowię się’ to manifestacja wspomnianej wolności. Paradoksalnie- choć w jego ustach nie padają takie słowa , jak przyjaźń , miłość, etyka, zaufanie, szacunek- jest jedynym , który je rozumie i je stosuje. Dziwnie je jednakże pojmuje i interpretuje po swojemu.


Nie przeszkadza to mu na przykład spać z Verną , z którą spotyka się jego szef i jednocześnie przyjaciel. To kolejna zagadka bohatera. Momentami wydaje się nam ,że robi to tylko, by udowodnić Leo, że Vernie nie można ufać i ona go zgubi. Momentami, że wybiera sobie najgorszą kobietę dla siebie, wiedząc , że ta go zniszczy. Jak mówiłem, jest fatalistą , kimś niezdolnym do szczęścia. To tak jak z hazardem. Jeśli nie postawisz, nie dowiesz się , czy wygrasz. Bo o to chodzi - o samą grę . Tom to człowiek absurdalny , gra z losem , którego nie można pokonać , a jednak próbuje go złamać . Znużony wędrowiec mający świadomość klęski .Czy dlatego wiąże się z kobietą która sam nazywa kanciarą ? Może jednak to miłość, ale jeśli tak, to robi wszystko, by ją stracić . Wprost mówi Vernie , jaka jest i jakie nią kierują motywy. Nie ukrywa także , że namawiał Leo do zabicia jej brata, który jest przyczyną wojny między gangami. Ale też kiedy może sam to zrobić , puszcza Berniego wolno .Może trafnie ujmuje to Verna, że Tom zawsze zdobywa wszystko okrężną drogą .Ale czy chodziło mu o zdobycie Verny czy wprost przeciwnie- udowodnienie, że jej nigdy nie będzie miał ? Może po prostu jest romantykiem , który szuka prawdziwej miłości


Wątpliwości rosną wraz z rozwojem akcji. Tom świadomie wyjawia prawdę Leo o swym romansie z Verną , daje się wyrzucić z gangu , pozbawia się protektora i niszczy swoją pozycję . Wydaje się , że w ten sposób chce uratować Leo przed zgubą , którą ten sam sobie szykuje. Poświecił dla Leo wszystko, aby załatwić jego największego wroga i pozwolić zachować władzę . Ale w finale Tom jeszcze dwukrotnie nas zaskakuje. Zabija Berniego, a potem zamiast długu wdzięczności i nagrody od Leo wybiera samotność. Rezygnuje ze wszystkiego i odchodzi. Dlaczego?


Możliwości jest kilka, każda frapująca. Może to była tylko gra. Obstawił, wygrał, koniec. Nie potrzebuje nagrody, bo nagrodą jest sam fakt zwycięstwa. Może chciał udowodnić Leo i Vernie , że jest od nich lepszy, że jest ponad nimi i ich światkiem małych ludzi i niskich pobudek. Może jest tylko konsekwentny. Wybrał pewną drogę i po prostu z niej nie zbacza. Kiedy Leo go wyrzuca , nadal robi dla niego wszystko, ale jak sam mówi , zerwał z nim. Może jest altruistą , który bezinteresownie poświęca się dla tych, których kocha. Możliwe też , iż zabijając Berniego , przekroczył granicę , doszedł do takiego miejsca , skąd się nie wraca. Może dlatego, że zawsze był samotnikiem i outsiderem i tak naprawdę innego wyjścia nie było . A może dlatego , że zawsze działa wbrew ogółowi i jego zasadom, zawsze indywidualista, na przekór wszystkim .A może zrobił to , bo złamał reguły , które sam ustanowił. I wyznacza sobie karę .


Tak czy inaczej jest w nim boska pycha kogoś , kto udowadnia , że jest ponad tym światem. Że może zrobić z nim wszystko. Ale nie potrzebuje poklasku, splendoru i tytułu do chwały. Jest jak artysta, tworzy pewną rzeczywistość dla niej samej, bawi się jej elementami, lecz jest też jedynym odbiorcą , bo tylko on rozumie ,co się tutaj dzieje. Na taką interpretację naprowadził mnie Tomasz Jopkiewicz , który kiedyś napisał w Filmie :Czyżby uznał , że jest jakaś droga wyjścia z widmowego miasteczka, które być może sam stworzył. Że wystarczy się odwrócić od demonów , by one zniknęły .I takie spojrzenie rzeczywiście kusi. Zamknięte, skończone dzieło – można odejść. Albo inaczej -twór nieudany, pokraczny , trzeba więc odwrócić się i zapomnieć. Albo jeszcze inaczej - artysta przekroczył granice rzeczywistości, zbyt mocno wszedł w postać przez siebie stworzoną , musi się wycofać zanim starci kontrolę nad tym światem.


Tu tkwi genialność filmu, Coenowie zabierają nas w labirynt interpretacji tak ciekawych i niebanalnych, że trudno się nie zachwycać . A to wcale nie koniec. Jeszcze głębszy sens zawiera w sobie tytuł Miller’s Crossing. To ścieżka w pobliskim lesie, którą prowadzi się ludzi na rozwałkę . Ale już sama nazwa wskazuje nam , że chodzi o coś więcej. Bo w końcu , kto to jest Miller- pierwsza ofiara czy pierwszy zabójca ? Pomysłodawca czy przypadkowa postać ? I dlaczego w rzeczywistości, w której trup się ściele gęsto, gdzie zabija się szybko i łatwo, potrzebne jest specjalne miejsce na zabijanie ? Dlaczego zadaje się tyle trudu, aby wywieść ofiary do lasu , poprowadzić ją długą ścieżka, ryzykując ucieczkę ? Ale kiedy widzimy po raz pierwszy Miller’s Crossing, jak Tom prowadzi Berniego , zaczynamy rozumieć . Najważniejsze jest właśnie to, co się dzieje podczas wędrówki po ”ścieżce strachu” ( jak nazwał ją niefortunnie dystrybutor). Miller’s Crossing to ścieżka życia, długa droga przez pusty las, a na końcu czeka śmierć . Idziesz przez nią samotny, zlękniony, bez poczucia nadziei .Takie jest życie. A jednak to od nas zależy , jaka rolę zagramy na tej ścieżce, my wybieramy sposób wędrówki. Możemy jak Bernie czołgać się , wyć , szlochać , błagać o litość, a możemy jak Tom- iść z lękiem , ale skupieniem, powagą i spokojem. Albo na kolanach, albo w postawie wyprostowanej. Albo pochylić głowę i patrzeć w ziemię albo wzrokiem błądzić po konarach i zobaczyć niebo. Tak rozpatrując Miller’s Crossing, finał objawia się nam nie tylko jako zrozumiały, ale kompletny. Tom już był na ścieżce strachu i wie , iż nie ma innej drogi,. Rusza więc w swoja Miller’s Crossing , z determinacja w oczach i godnością .Znużony wojownik uzbrojony tylko w kapelusz


Ale osobiście lubię jeszcze jedno rozwiązanie. Miller’s Crossing to czyściec, metafizyczna przestrzeń zawieszona między niebem a ziemią .Droga , w której sprawdzamy swoje człowieczeństwo, mierzymy się z przeznaczeniem. Bernie dostaje od losu w postaci Toma drugą szansę , ale jej nie wykorzystuje. Zamiast zniknąć , wraca . Niczego się nie nauczył, niczego nie zrozumiał. Nie przeszedł metamorfozy, nie wzbogacił swej duszy o żaden pierwiastek. Musi więc zginąć .Może Tom musiał go zabić , stając się narzędziem kary w rękach sił wyższych. Kary za głupotę, chciwość, błazeństwo, płytkość .W zasadzie zabicie Berniego jest przywróceniem pewnego ładu i porządku temu światu. Pamiętajmy, że tak czy inaczej z Miller’s Crossing się nie wraca. Losu nie da się oszukać.


Z Tomem jest inaczej. On szedł po tej drodze zarówno jako kat i ofiara. Poznał świat jakby od podszewki- i może stąd się bierze jego wiedza, jego specyficzne spojrzenie mówiące : wiem wszystko. Ale ważniejsze, że w obu przypadkach Tom wraca jako zwycięzca. Ta podróż go nie złamała, nie przekroczył swoich zasad, pozostał wierny sobie. I w pewien sposób przekroczył swój los. Lubię więc myśleć , że Miller’s Crossing to nasza próba człowieczeństwa. Tom podążył nią ze świadomością i zdolnością obserwacji. Poznał siebie od każdej strony, sprawdził swoje słabości i siłę, sprawdził swoje człowieczeństwo. Paradoksalnie zabójstwo Berniego potwierdziło jego człowieczeństwo.Za pierwszym razem został zmuszony go zabić , wtedy ryzykując własnym życiem , darował mu je .Ale kiedy wygodniej nie było go zabijać za drugim razem , czyni to. Poznał zło, zabił, przekroczył granicę .Ale wiedząc , że potrafi zabijać , wycofuje się z gry .To wymaga heroizmu.


Załatwiwszy wszystko, co miał załatwić , może już spokojnie podążyć za swoim kapeluszem. Tak jak w swoim śnie, gdzie wiatr porywa mu nakrycie głowy, a on za nim goni. I kiedy już go złapie, okazuje się , że kapelusz …. to tylko kapelusz. Nie ma nic głupszego niż gonić za kapeluszem- powie , ale jednak bez niego nie może się obyć . W absurdalnym świecie kapelusz zawsze pozostaje kapeluszem. Ale czy to powód, by go nie gonić ?

Brak komentarzy: