sobota, 29 września 2007

Truposz



Pieśń doświadczania śmierci


Teraz odchodzę w objęcia śmierci...

Życie dać śmierci - to jest pokusa



Najbardziej hipnotyczny film Jima Jarmuscha . Co ciekawe w formule westernu .Reżyser Poza prawem nie byłby jednak sobą, gdyby nie naznaczył stereotypowego gatunku swoim piętnem. Formuła westernu posłużyła mu za punkt wyjścia do metafizyczno – psychodelicznej opowieści o podróży w krainę śmierci.


Połowa XIX wieku. Bohater, młody księgowy z Cleveland, o znaczącym nazwisku William Blake wyrusza na Dziki Zachód w poszukiwaniu szczęścia. W miasteczku Machine, gdzieś na peryferiach świata, ma zostać nowym księgowym miejskiego bogacza i przemysłowca Dickinsona. Ale albo podróż była za długa, albo nastąpiła pomyłka, bo jego stanowisko już zostało obsadzone. Pozbawiony pieniędzy i możliwości powrotu Blake zostaje na przysłowiowym lodzie. Zagubionego i samotnego, spotyka była prostytutka , obecnie sprzedająca papierowe róże. Znajomość z Thiel i nieszczęśliwy splot okoliczności czynią z Blake’a zabójcę syna Dickinsona. Ranny, musi uciekać z miasteczka, zwłaszcza, że przemysłowiec wysyła za nim trzech ekscentrycznych rewolwerowców. Zresztą listy gończe czynią z niego słynnego zabijakę i groźnego przestępcę. Przewodnikiem i towarzyszem Blake’a zostanie wychowany w Anglii Indianin imieniem Nikt. Nikt wierzy ,iż Blake to duch zmarłego angielskiego pisarza i malarza, którego duszę trzeba doprowadzić do krainy cieni


Wędrówka Jarmuscha ma kilka płaszczyzn. Podobnie jak w innych jego filmach mijany pejzaż to nuda, monotonia, pustka. W ten sposób dokonuje Jarmusch demistyfikacji Dzikiego Zachodu. Już początek podróży Williama Blake’a pociągiem ukazuje przestrzeń śmierci i nicości. Puste indiańskie namioty, sterty kości, spalone wozy, zabłocone uliczki. Jedynym odstępstwem od bezmyślnego trwania w kolejowym wagonie jest równie bezmyślne strzelanie do bizonów z okien pociągu. Zdegradowana , wyjałowiona przestrzeń pełna psychopatycznych, nienormalnych ludzi znajduje swoje apogeum w miasteczku Machine. To swoiste centrum brudu, nędzy , degrengolady i wynaturzenia


Jarmusch deheroizuje przestrzeń, ale też nadaje jej wymiar metaforyczny. Jałowa ziemia prowadzi bohatera do miasta , które reżyser subtelnie buduje na wzór Kafkowskiego świata z fabryką jako majestatycznym zamkiem, gdzie urzęduje wszechwładny Dickinson. Klaustrofobiczna przestrzeń , przygnębiająca szarością i beznadziejnością , zaludniona jest przez złośliwych urzędników, somnambulicznych robotników, pozbawionych tożsamości, i psychopatycznych rewolwerowców, niestroniących na przykład od kanibalizmu. Więcej tu szaleństwa i zwyrodnienia niż normalności .To stolica zła i brzydoty, gdzie piękno przybiera postać papierowych róży . I musi w końcu skończyć w błocie, podobnie jak nawrócona prostytutka o dobrym sercu musi zostać zabita. Ucieczka z Machine niczego nie zmieni, bo otaczający świat nie jest lepszy


W ten sposób William Blake stanie się klasycznym everymanem, znużonym , zagubionym Każdym w labiryncie życia, pełnym niezrozumiałych znaków i znaczeń. Taki jest nasz byt, droga przez piekło ,odzierająca nas z piękna, godności i człowieczeństwa. Ale też warto zwrócić uwagę , że po raz pierwszy od debiutu Jarmusch pozwolił swojemu bohaterowi dojrzeć , przemienić się . Wędrówka Blake’a zmienia go . Podobnie jak Józef K z Procesu bohater budzi się do życia. Bierny, bezwolny, pozbawiony siły , powoli bierze sprawy w swoje ręce, a dokładnie bierze -rewolwer. Nieśmiało, ale coraz bardziej świadomie staje się mścicielem wymierzającym sprawiedliwość , piszącym krwawe dzieła za pomocą kul. Ta przemiana to zasługa Indianina. Nobody wraz ze światem tubylczym wprowadza świat mistyczny , metafizyczny. Z konfrontacji dwóch kultur to właśnie ta indiańska wygrywa. Nobody łącznik między tymi dwoma światami , za pomocą dziwnych słów i niezrozumiałych znaków prowadzi Blake’a nie tylko po krainie Dzikiego Zachodu, ale odsłania przed nim inną rzeczywistość – rzeczywistość śmierci


Bo o tym jest przede wszystkim film o podróży do śmierci, bo tylko tam można uciec z piekła, jakim jest życie. Krótka i konwulsyjna to podróż, na granicy snu i jawy. Ale trzeba się do niej przygotować i Nikt to czyni. Prowadzi naszego bohatera ku zrozumieniu, akceptacji tego stanu. Zgodnie z tytułem Blake jest truposzem, człowiekiem już dawno „zmarłym”, który swej śmierci nie zauważył. Który trwa bezmyślnie, który nie potrafi się rozstać z marną powłoką . Wsiadając jednak do pociągu, rozpoczął proces oddalania się od tego, co zna , rozumie, co bliskie i realne. Zanurza się w świat duchowy, senny, hipnotyczny, powłoka cielesna coraz bardziej traci wyrazistość. W końcu Nikt zaprowadzi bohatera nad jezioro, gdzie bohater już wyruszy w ostatni etap swej podróży. Samotnie zmierzy się z ogromem nieba .Za jego plecami odbędzie się odwieczna walka między dobrem i złem , reprezentowanych przez Indianina i rewolwerowca- kanibala. Ich wzajemne unicestwienie pozwala Blake’owi podążyć tam , gdzie powłoka cielesna jest już niepotrzebna, zanurzyć się w odmętach śmierci. Jarmusch pokazuje , że jest to jedyna rzecz, której możemy być pewni, że śmierć jest wokół nas i w nas. W Truposzu czai się wszędzie i przyjmuje wszelkie możliwe twarze : martwej sarny, obdartego z kory drzewa, zakładu pogrzebowego, porzuconych namiotów, przybitych do ścian czaszek zwierzęcych, zniszczonych wozów, licznych trupów, no i w końcu samego Williama Blake’a.


Podróż jak najzupełniej jest potraktowana poważnie, ale tonacja filmu- jak to bywa u twórcy Inaczej niż w raju- jest ewidentnie ironiczna .Wystarczy się przyjrzeć głównemu bohaterowi- nosi wyraźne znamiona slapstickowe. Kraciasty garnitur, specyficzny kapelusz, binokle i teczuszka nadają mu groteskowy charakter zwłaszcza na tle potężnych, zarośniętych mężczyzn Dzikiego Zachodu. Błazeńska sylwetka Johnny’ego Deppa o melancholijnej twarzy pierrota idealnie wpisuje się w tę tonację . Kuriozalnie są płatni rewolwerowcy, wśród których jeden śpi w nocy z pluszowym misiem, drugi zgwałcił swoich rodziców , po czym zabił i zjadł. Dziwna jest rodzinka traperów, gdzie szef ( w pysznej interpretacji Iggy’ego Popa )chodzi w damskich ciuchach i recytuje Biblię , dziwny jest sam Nikt, Indianin znający świetnie twórczość Williama Blake’a. To postacie przekrzywione, absurdalne, ale w specyficzny sposób, niemal poetycki. Pomysły Jarmuscha są i zabawne , i Przepowiednia przyjmuje postać umorusanego maszynisty, który po prostu siada naprzeciw bohatera i opowiada mu o śmierci. A kluczowym egzystencjalnym pytaniem jest: czy masz tytoń . Jarmusch bawi się obrazami , symbolami , znakami, zachowując jednak umiar i jednorodność przedstawionego świata. Udaje mu się połączyć specyficzny humor z poetyckim obrazowaniem, naturalizm z mistycyzmem. Poetycko wystylizowane czarno –białe zdjęcia Robby’ego Muellera , hipnotyczna gitara Neila Younga , zrytmizowane ściemnieniami i rozjaśnieniami obrazy,zagubiona twarz Jonhny'ego Deppa rodzą dzieło doskonałe


Zobaczyć świat w ziarenku piasku
Niebiosa w jednym kwiecie z lasu
W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar

W godzinie- nieskończoność czasu


[ William Blake -Wróżby niewinności }


Brak komentarzy: