sobota, 29 września 2007

Truposz



Pieśń doświadczania śmierci


Teraz odchodzę w objęcia śmierci...

Życie dać śmierci - to jest pokusa



Najbardziej hipnotyczny film Jima Jarmuscha . Co ciekawe w formule westernu .Reżyser Poza prawem nie byłby jednak sobą, gdyby nie naznaczył stereotypowego gatunku swoim piętnem. Formuła westernu posłużyła mu za punkt wyjścia do metafizyczno – psychodelicznej opowieści o podróży w krainę śmierci.


Połowa XIX wieku. Bohater, młody księgowy z Cleveland, o znaczącym nazwisku William Blake wyrusza na Dziki Zachód w poszukiwaniu szczęścia. W miasteczku Machine, gdzieś na peryferiach świata, ma zostać nowym księgowym miejskiego bogacza i przemysłowca Dickinsona. Ale albo podróż była za długa, albo nastąpiła pomyłka, bo jego stanowisko już zostało obsadzone. Pozbawiony pieniędzy i możliwości powrotu Blake zostaje na przysłowiowym lodzie. Zagubionego i samotnego, spotyka była prostytutka , obecnie sprzedająca papierowe róże. Znajomość z Thiel i nieszczęśliwy splot okoliczności czynią z Blake’a zabójcę syna Dickinsona. Ranny, musi uciekać z miasteczka, zwłaszcza, że przemysłowiec wysyła za nim trzech ekscentrycznych rewolwerowców. Zresztą listy gończe czynią z niego słynnego zabijakę i groźnego przestępcę. Przewodnikiem i towarzyszem Blake’a zostanie wychowany w Anglii Indianin imieniem Nikt. Nikt wierzy ,iż Blake to duch zmarłego angielskiego pisarza i malarza, którego duszę trzeba doprowadzić do krainy cieni


Wędrówka Jarmuscha ma kilka płaszczyzn. Podobnie jak w innych jego filmach mijany pejzaż to nuda, monotonia, pustka. W ten sposób dokonuje Jarmusch demistyfikacji Dzikiego Zachodu. Już początek podróży Williama Blake’a pociągiem ukazuje przestrzeń śmierci i nicości. Puste indiańskie namioty, sterty kości, spalone wozy, zabłocone uliczki. Jedynym odstępstwem od bezmyślnego trwania w kolejowym wagonie jest równie bezmyślne strzelanie do bizonów z okien pociągu. Zdegradowana , wyjałowiona przestrzeń pełna psychopatycznych, nienormalnych ludzi znajduje swoje apogeum w miasteczku Machine. To swoiste centrum brudu, nędzy , degrengolady i wynaturzenia


Jarmusch deheroizuje przestrzeń, ale też nadaje jej wymiar metaforyczny. Jałowa ziemia prowadzi bohatera do miasta , które reżyser subtelnie buduje na wzór Kafkowskiego świata z fabryką jako majestatycznym zamkiem, gdzie urzęduje wszechwładny Dickinson. Klaustrofobiczna przestrzeń , przygnębiająca szarością i beznadziejnością , zaludniona jest przez złośliwych urzędników, somnambulicznych robotników, pozbawionych tożsamości, i psychopatycznych rewolwerowców, niestroniących na przykład od kanibalizmu. Więcej tu szaleństwa i zwyrodnienia niż normalności .To stolica zła i brzydoty, gdzie piękno przybiera postać papierowych róży . I musi w końcu skończyć w błocie, podobnie jak nawrócona prostytutka o dobrym sercu musi zostać zabita. Ucieczka z Machine niczego nie zmieni, bo otaczający świat nie jest lepszy


W ten sposób William Blake stanie się klasycznym everymanem, znużonym , zagubionym Każdym w labiryncie życia, pełnym niezrozumiałych znaków i znaczeń. Taki jest nasz byt, droga przez piekło ,odzierająca nas z piękna, godności i człowieczeństwa. Ale też warto zwrócić uwagę , że po raz pierwszy od debiutu Jarmusch pozwolił swojemu bohaterowi dojrzeć , przemienić się . Wędrówka Blake’a zmienia go . Podobnie jak Józef K z Procesu bohater budzi się do życia. Bierny, bezwolny, pozbawiony siły , powoli bierze sprawy w swoje ręce, a dokładnie bierze -rewolwer. Nieśmiało, ale coraz bardziej świadomie staje się mścicielem wymierzającym sprawiedliwość , piszącym krwawe dzieła za pomocą kul. Ta przemiana to zasługa Indianina. Nobody wraz ze światem tubylczym wprowadza świat mistyczny , metafizyczny. Z konfrontacji dwóch kultur to właśnie ta indiańska wygrywa. Nobody łącznik między tymi dwoma światami , za pomocą dziwnych słów i niezrozumiałych znaków prowadzi Blake’a nie tylko po krainie Dzikiego Zachodu, ale odsłania przed nim inną rzeczywistość – rzeczywistość śmierci


Bo o tym jest przede wszystkim film o podróży do śmierci, bo tylko tam można uciec z piekła, jakim jest życie. Krótka i konwulsyjna to podróż, na granicy snu i jawy. Ale trzeba się do niej przygotować i Nikt to czyni. Prowadzi naszego bohatera ku zrozumieniu, akceptacji tego stanu. Zgodnie z tytułem Blake jest truposzem, człowiekiem już dawno „zmarłym”, który swej śmierci nie zauważył. Który trwa bezmyślnie, który nie potrafi się rozstać z marną powłoką . Wsiadając jednak do pociągu, rozpoczął proces oddalania się od tego, co zna , rozumie, co bliskie i realne. Zanurza się w świat duchowy, senny, hipnotyczny, powłoka cielesna coraz bardziej traci wyrazistość. W końcu Nikt zaprowadzi bohatera nad jezioro, gdzie bohater już wyruszy w ostatni etap swej podróży. Samotnie zmierzy się z ogromem nieba .Za jego plecami odbędzie się odwieczna walka między dobrem i złem , reprezentowanych przez Indianina i rewolwerowca- kanibala. Ich wzajemne unicestwienie pozwala Blake’owi podążyć tam , gdzie powłoka cielesna jest już niepotrzebna, zanurzyć się w odmętach śmierci. Jarmusch pokazuje , że jest to jedyna rzecz, której możemy być pewni, że śmierć jest wokół nas i w nas. W Truposzu czai się wszędzie i przyjmuje wszelkie możliwe twarze : martwej sarny, obdartego z kory drzewa, zakładu pogrzebowego, porzuconych namiotów, przybitych do ścian czaszek zwierzęcych, zniszczonych wozów, licznych trupów, no i w końcu samego Williama Blake’a.


Podróż jak najzupełniej jest potraktowana poważnie, ale tonacja filmu- jak to bywa u twórcy Inaczej niż w raju- jest ewidentnie ironiczna .Wystarczy się przyjrzeć głównemu bohaterowi- nosi wyraźne znamiona slapstickowe. Kraciasty garnitur, specyficzny kapelusz, binokle i teczuszka nadają mu groteskowy charakter zwłaszcza na tle potężnych, zarośniętych mężczyzn Dzikiego Zachodu. Błazeńska sylwetka Johnny’ego Deppa o melancholijnej twarzy pierrota idealnie wpisuje się w tę tonację . Kuriozalnie są płatni rewolwerowcy, wśród których jeden śpi w nocy z pluszowym misiem, drugi zgwałcił swoich rodziców , po czym zabił i zjadł. Dziwna jest rodzinka traperów, gdzie szef ( w pysznej interpretacji Iggy’ego Popa )chodzi w damskich ciuchach i recytuje Biblię , dziwny jest sam Nikt, Indianin znający świetnie twórczość Williama Blake’a. To postacie przekrzywione, absurdalne, ale w specyficzny sposób, niemal poetycki. Pomysły Jarmuscha są i zabawne , i Przepowiednia przyjmuje postać umorusanego maszynisty, który po prostu siada naprzeciw bohatera i opowiada mu o śmierci. A kluczowym egzystencjalnym pytaniem jest: czy masz tytoń . Jarmusch bawi się obrazami , symbolami , znakami, zachowując jednak umiar i jednorodność przedstawionego świata. Udaje mu się połączyć specyficzny humor z poetyckim obrazowaniem, naturalizm z mistycyzmem. Poetycko wystylizowane czarno –białe zdjęcia Robby’ego Muellera , hipnotyczna gitara Neila Younga , zrytmizowane ściemnieniami i rozjaśnieniami obrazy,zagubiona twarz Jonhny'ego Deppa rodzą dzieło doskonałe


Zobaczyć świat w ziarenku piasku
Niebiosa w jednym kwiecie z lasu
W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar

W godzinie- nieskończoność czasu


[ William Blake -Wróżby niewinności }


niedziela, 23 września 2007

Serce jak lód


Chłód uczuć


Kiedy ogląda się Serce jak lód, odczuwa się ogromny żal, że Claude Saute nie żyje. Dziś już mało kto potrafi robić takie filmy, takie eleganckie, subtelne, pełne delikatnej ironii psychologicznych niuansów
Najpierw był Michaił Lermontow i jego powieść Bohater naszych czasów, a dokładnie nowela wchodząca w jej skład Księżniczka Mary To właśnie od rosyjskiego romantyka zaczerpnął Sautet osobowość bohatera, jak i specyficzny nastrój filmu. Oczywiście główny bohater Stefan nie jest prostym przeniesieniem bohatera Lermontowa w nasze czasy, lecz próbą głębokiej penetracji człowieka dotkniętego kalectwem emocjonalnym.


Już pierwsze obrazy przedstawiają nam Stefana jako człowieka spokojnego, zdystansowanego, zamkniętego w sobie. Od lat z przyjacielem ,Maximem ,prowadzą warsztat lutniczy. Ich współpraca to przykład idealnej symbiozy. Maxim zajmuje się stroną handlową firmy, jej zewnętrznym wizerunkiem. To on rozmawia z muzykami, których – jak mówi Stefan- traktuje jak pacjentów. Zna repertuar muzyków, trasy, kłopoty, lubi dzielić z nimi emocje i oklaski. Charakterologicznie idealnie nadaje się do takiej roli. Elokwentny, towarzyski, dynamiczny, ale i szarmancki, budzi sympatię i zaufanie. Stefan żyje jakby w jego cieniu. Cały niemal dzień w warsztacie, w ciszy i skupieniu pracujący nad skrzypcami. I to on w tym towarzystwie jest rzemieślnikiem- artystą , znającym wszystkie tajniki instrumentu. Można powiedzieć , że Maxim zajmuje się muzykami, a Stefan ich instrumentami.


Odmienność charakterów widać nie tylko w pracy. Maxim żyje beztrosko, lubi otaczać się ładnymi kobietami, ma naturę zwycięzcy, który zdobywa co chce. Stefan nie ma w zasadzie życia osobistego ani rodzinnego , po pracy drogi z przyjacielem się rozchodzą , a kontakty z kobietami sprowadzają się do intelektualnych pogawędek w kawiarni z przyjaciółką Helene. Ta odmienność, jak wspomniałem, świetnie się uzupełnia i od początku reżyser buduje między nimi obraz harmonii i ładu.


Ale wtedy pojawia się w ich życiu, a dokładnie Maxima - Camille, piękna, młoda skrzypaczka, która narusza dotychczasowy układ. Maxim miewał już kochanki, ale widać, że związek z Camille traktuje bardzo poważnie i jest mocno zaangażowany. Stosunki między dziewczyną a Stefanem są natomiast chłodne i zdystansowane. Do czasu. Stefan rozpoczyna subtelną grę , której efektem jest rozbudzenie miłości Camille. Ale kiedy skrzypaczka zdobędzie się na odwagę wyznania swoich uczuć , ten odrzuca jej miłość, twierdząc , że jest niezdolny do uczuć.


W ten sposób otrzymujemy niezwykle pasjonującą psychodramę , gdzie główną zagadką jest zachowanie Stefana. W kluczowej rozmowie z Camille przyznaje się ,że próbowała ją uwieść, ale że nigdy jej nie kochał. I nie potrafi jej dać to, czego ona pragnie. Ale dlaczego- nie potrafi wytłumaczyć .Czy była to tylko perwersyjna gra, która miała udowodnić , że go na to stać .Czy kierowała nim zazdrość o Maxima czy chęć udowodnienia przyjacielowi , że prawdziwa miłość nie istnieje . Sam Stefan tłumaczy, ze jest po prostu inny, że nie potrafi czuć i nie potrafi obdarzać uczuciem. Słowo miłość działa na niego deprymująco. Być może rzeczywiście mamy do czynienia z destrukcyjną osobowością pokroju Wertera czy Lermontowski Pieczorin, , która świadomie dąży do klęski. Może jest w tym i masochizm, ale bardziej prawdopodobne wydaje się pójście tropem innej cechy bohaterów romantycznych. Stefan jest perfekcjonistą i maksymalistą. Widać to choćby w scenie, kiedy po poprawieniu skrzypiec Camille, przychodzi do niej jeszcze raz. Choć Camille jest przekonana, że dźwięk skrzypiec jest idealny, Stefan dokonuje drobnej korekty i rzeczywiście dźwięk staje się czyściejszy .Na pytanie Camilli, dlaczego rzucił grę na skrzypcach , odpowiada, że nie był zbyt dobry. Widzimy , jak niedoskonałość go odpycha, jak ogromną wagę przywiązuje do perfekcjonizmu. Dlatego być może twierdzi , że przyjaźń nie istnieje , w domyśle -nie istnieje miłość. Bardzo prawdopodobne jest więc , że Stefan ucieka od uczuć przekonany o ich niedoskonałości. Duży samokrytycyzm i sceptycyzm zamykają go na emocje. Pachnie to strachem przed porażką i rozczarowaniem, że to , co wymarzone , zostanie spospolitowane, zbrukane codziennością.


Inną możliwością jest jego intelekt. Oczytany , błyskotliwy, buduje swą rzeczywistość za pomocą analizy . To typ chłodnego obserwatora , badacza, który przygląda się słabostkom ludzkim z poczuciem pewnej wyższości. Tak podchodzi do ludzi, tak podchodzi do muzyki. Wyłapuje błędy, zauważa niedoskonałości. Jest chłodny , analityczny, powściągliwy. Intelekt tworzy dystans. Rzeczywistość nie przystaje do sztuki, a uczucia są żenujące , rażą banalnością .Nie są w stanie wytrzymać intelektualnego rozbioru.

Jednak można też przyjąć , że jego postawa wynika z choroby wieku. Strachu przed życiem. Stefan rezygnuje z uczuć ,dzięki czemu świat staje się łatwiejszy, bardziej zrozumiały. Uczucia to chaos, namiętności, nad którymi nie panuje człowiek. Widzimy , jak usilnie Stefan walczy o rytualność swego życia, o to, żeby nie opuszczało ustalonych przez niego norm. Jak ucieka w pracę , chroni się w warsztacie. Harmonia daje poczucie bezpieczeństwa, ucieczka od miłości jest jednocześnie ucieczką od cierpienia .


Motywy nie są jasne i nie do końca zostaną dopowiedziane. Stąd możliwości interpretacji jest dużo. Można na przykład mówić o ukrytym homoseksualizmie albo nawet o szaleństwie szaleństwie. Ale jest jeszcze możliwość , którą formułuje sama Camille. Chłód i obojętność Stefana są tylko maską , pozą . Bo skąd bierze się jej miłość do kogoś takiego ? Jej motywy też nie są oczywiste. Stefan jest milczący, delikatnie ironiczny, zdystansowany. Wyczuwa się w nim dumę , poczucie wyższości. A jednak ją fascynuje .Czy pociąga ją tajemniczość, enigmatyczność Stefana czy bogactwo emocjonalne, głęboko skryte, o które lutnika podejrzewa? Oczywiście może przypuścić , że dokonuje nadinterpretacji faktów , chcąc zobaczyć w nim więcej. Może rzeczywiście bardziej go kreuje , jak sugeruje sam Stefan, ale jest bardziej prawdopodobne ,że ma rację .Wydaje się -jak mówi sam reżyser – że chce go zbawić , uwolnić z zamknięcia .Nie bez podstaw jest przekonana ,że Stefan ją kocha. Tym, co buduje porozumienie ,jest muzyka. Camille wyczuwa , że dla pragmatycznego Maxima muzyka to interes, że traktuje ją powierzchownie .W zamkniętym Stefanie wyczuwa prawdziwą miłość do sztuki, pasję , która wyraża się w jego perfekcjonizmie i maksymalizmie . Językiem miłości stanie się muzyka , a wyznaniem sonaty Ravela. Przyjście na nagranie Stefana jest dla niej najwyższą adoracją. Oboje kochają muzykę , ale ona ją traktuje emocjonalnie i przez muzykę próbuje do niego trafić . Próbuje go przełamać zarówno szczerością i bezpośredniością wyznania, jak i - w momencie desperacji—wybuchem emocji.


Warto zwrócić uwagę , że postać Camille jest równie ciekawa i - co ważniejsze – podobna do Stefana. Ona także żyje w świecie sztuki, dźwięków, w jakiś sposób odizolowana od szarej rzeczywistości. Mieszka ze swoją menadżerką , która spełnia rolę i matki, i przyjaciółki jednocześnie. Jak gdyby oddziela dziewczynę parasolem ochronnym. Nawet na spotkania z Maximem Camille zabiera ją ze sobą. Skrzypaczka nie jest płochą , frywolną panienką , która łapczywie rzuca się na miłość i życie. Ma w sobie wielu strachu przed życiem i dystansu. Ale to właśnie muzyka otwiera ją na zewnętrzność, pozwala jej wyrazić emocje. I tu między nimi tkwi główna różnica . Dla niego muzyka jest marzeniem , bo nie ma nic wspólnego z rzeczywistością , dla niej muzyka jest nawiązaniem kontaktu z rzeczywistością , odkryciem siebie. Podobnie jest z miłością . Dziewczyna jest w stanie wyrwać się z ram kultury, obnażyć się emocjonalnie, wypowiedzieć słowa: pragnę cię. I będzie w stanie urządzić Stefanowi awanturę w miejscu publicznym . I choć scena ta dla Stefana będzie dowodem niedoskonałości uczuć , banalności i histeryczności, to w rzeczywistości potwierdzi ona siłę Camille i jej zwycięstwo. Zada pytanie , które wstrząśnie Stefanem : Kim jest ten facet… Nie masz wyobraźni ani serca


Sautet inteligentnie rozpisuje dramat , niczego nie dopowiadając , niczego nie konkretyzując. Nie ulega jednak wątpliwości, że kompromituje postawę Stefana jako egoistyczną , destrukcyjną przede wszystkim dla niego samego. Camille nie podda się , nieszczęście ją wzmocni, wzbogaci, pogłębi .Wyrazi swoje uczucia w muzyce. Sonaty Ravela zabrzmią pełnią na jej płycie, potwierdzą wielkość artystyczną. Stefan , oczywiście w charakterystyczny dla siebie sposób, przyzna się do błędu i uczucia. Uświadomi sobie, że stracił przyjaciela i miłość swego życia, że pozbawił się w imię nie wiadomo czego miłości. Że uczucia w swojej ludzkiej niedoskonałości nadają jednak życiu sens, a dążenie do ideału , bezkompromisowość wobec natury ludzkiej i zbyt duże wymagania wobec nie prowadzą w pustkę . Ma rację były nauczyciel i mentor Stefana, mówiąc do niego :Chciałeś stworzyć chaos. Przyjemność demistyfikacji. Ale nie można demistyfikować uczuć .Nikt nie może rościć sobie do tego prawa. Miłość okazuje się silniejsza, ogarnia chaos, porządkuje świat .Banalne, ale prawdziwe- i jak pokazane


Otrzymaliśmy jeden z najbardziej subtelnych dramatów dekady. Dwuznaczny, niedopowiedziany, wyrafinowany, pełen niuansów. Ten film to psychologiczna zagadka, którą widz musi rozwiązać. Musi dostrzec to, co niezauważalne. Wszystko w tym filmie zawieszone jest miedzy spojrzeniami, drobnymi gestami, między milczeniem a muzyką .A jest co dostrzec- skomplikowaną grę uczuć , namiętności, napięcia. W oprawie estetycznych i perfekcyjnie skonstruowanych obrazów.


Te psychologiczne niuanse nie byłyby możliwe, gdyby nie aktorzy. Zresztą nawet role drugoplanowe rozrysowane są pewną , ale subtelną kreską Sauteta. Ale absolutne mistrzostwo to para Daniel Auteuil i Emanuel Beart. Wybór Beart jako następczyni Romy Schneider w filmach Sauteta wydaje się oczywisty. Delikatną , porcelanową urodę łączy bowiem z wewnętrznym magnetyzmem i siłą charakteru. Oszczędna w słowach , acetyczna, zanurzona w muzyce wydaje się nieobecna, momentami nie z tego świata. Podczas gry- a warto podkreślić , że nauczyła się gry na skrzypcach dla tego filmu- - autentycznie poruszająca- pełna pasji, temperamentu, napięcia, wewnętrznie egzaltowana. Zakochana w Stefanie – zdeterminowana , śmiała, zagubiona, odkryta na ciosy. Udało jej się pokazać przekonująco kobietę , która niemal niezauważalnie się zakochuje i kobietę , która znajduje się na granicy histerii. Wierzymy jej bezgranicznie, choć nie jest osobowością łatwą do zdefiniowania. Przed wszystkim wierzymy , że jest kobietą , która jest w stanie pokonać lód serca Stefana


W przypadku Daniela Auteuil rola Stefana to majstersztyk. To zresztą jeden z tych nielicznych aktorów , który potrafi zagrać przekonywująco każdą rolę . Najlepiej jednak wypada w rolach osobowości skomplikowanych. W tym filmie udaje mu się sztuka niełatwa .Potrafi wyrazić niesamowite bogactwo uczuć introwertyka, człowieka niemal pozbawionego emocji. Kamienna , spokojna twarz, ascetyzm gestów, lakoniczność wypowiedzi, jednak odsłania nam całą gamę wewnętrznych napięć. Nie jest pustym naczyniem. Auteuil potrafi oddać spojrzeniem każdą myśl bohatera , ukrytą pod maską kultury i rozumu. To czyni jego postać fascynującą. I jesteśmy w stanie uwierzyć w miłość Kamille do tego oschłego zimnego człowieka . Auteuil nie robi nic , by wzbudzić sympatię do swojego bohatera, jego Stefan nie zabiega o przychylne opinie nawet najbliższych mu osób, nie szuka uczuć innych, a kiedy je znajduje odrzuca. A jednak dzięki jego grze ta postać nas obchodzi , w jakiś sposób jest nam bliska.


To właśnie ta dwójka oferuje nam wspaniałe sceny , gdzie miłość zostaje wyrażona w kilku spojrzeniach , banalnych słowach , niezauważalnych gestach .Najlepszy przykład- Stefan wraz z innymi gośćmi słucha kameralnego koncertu Camille. Dziewczyna pozornie zatopiona w muzyce, rzuca niemal bezwiedne spojrzenie w stronę Stefana .Drugi raz. I zaczyna się mylić .Przerywa. Potem kolejny raz. Kiedy Stefan wychodzi, Camille wewnętrznie się uspokaja i znów zaczyna grać poprawnie. Grała tylko dla niego . Ta scena to niemal dialog miłosny, choć nic się nie dzieje. Ale takich scen jest więcej.


I tak rozegrany jest też finał- sprowadzony do jednego spojrzenia. Żadnego patosu, żadnych łez, długich tyrad, wyznań , sentencji. Żadnej dramaturgii. Banalne spotkanie w kawiarni. Chwila spędzona razem , kiedy Maxim podstawia samochód. A jednak Stefan wyznaje jej miłość – choć możemy to przegapić .Jak zwykle suchym niemal tonem, mimochodem i nie wprost. I długie - być może ostatnie –spojrzenie Kamille. Porzucamy ten świat , patrząc na uśmiech Stefana, ledwie widoczny, enigmatyczny, tak wiele mówiący i jednocześnie zagadkowy.


sobota, 8 września 2007

Nikita


Filmem Wielki Błękit Luc Besson zdobył moje serce. Nikitą zdobył też wyobraźnię. Zostawił nie tylko obrazy pod powieką, ale zachwycił – już wtedy dość wybrednego widza. Nikita to apogeum twórczości francuskiego postmodernisty, dzieło perfekcyjne i ważne w dziejach kina.

Zaczyna się w sposób charakterystyczny dla Bessona- szybką jazdą kamery i intensywną, mocną muzyka Erica Serra. Prolog jest dynamiczny, mocny, intensywny. Czwórka młodych ludzi włamuje się do apteki po narkotyki. Kończy się przyjazdem policji i ostrą strzelaniną, w której większość uczestników ginie. Scena jest efektowna i wstrząsająca. Nie można nie docenić tu umiejętności Bessona w konstruowaniu historii. Prolog  wprowadza nas w brutalny świat przemocy, wynaturzenia i emocjonalnej pustki. Nadaje też filmowi, dzięki widmowym zdjęciom, nieco futurystyczny charakter. W końcu przedstawia nam główną bohaterkę – Nikitę – lakonicznie, ale precyzyjnie. Ćpunka o nieobecnym wzroku, z beztroską strzelająca policjantowi w głowę. Skazana na dożywocie zostaje postawiona przed wyborem :śmierć albo nauka.Tajemnicza rządowa instytucja zamierza bowiem uczynić z niej zawodową zabójczynię. Następuje kilkuletni okres ćwiczeń, a potem samych akcji

Sam schemat kompozycyjny i fabularny jest dość prosty, żeby nie powiedzieć banalny. Ale to, co w rękach amerykańskiego rzemieślnika przerodziłoby się w tanią sensacją klasy B, cudowne francuskie dziecko zamieniło w arcydzieło gatunku.

Co jest tak fantastycznego w tym filmie? Oczywiście wizerunek samej Nikity i jej metamorfoza. Zacznijmy od tego, że korzenie tej postaci, jak i całego filmu, tkwią w komiksie, co podkreślone zostaje strojem Nikity. Rozczochrane włosy, skórzana kurtka, martensy. Jej strój manifestuje bunt, prowokacyjność, odrzucenie społecznych norm. W kilku następnych odsłonach poznajemy bliżej bohaterkę . Dzika, nieokiełznana istota, pochodząca z marginesu, pozbawiona hamulców. Dla Boba, który staje się jej protektorem, jest idealnym materiałem na zabójcę. Pozbawiona moralności i społecznej przynależności, jest pełna agresji i nienawiści do świata. Nie boi się śmierci i ma naturalny talent do zabijania. Tym, co budzi obawy niepokój jej przełożonych, jest jej niezależność i indywidualizm. Już początek określa nam, że mimo komiksowych konotacji, Nikita jest postacią pełnokrwistą, wielowymiarową. Dość szybko okazuje się, że w dziewczynie jest nie tylko zło, zauważamy jakąś kruchość i delikatność. Momentami przypomina małe dziecko. Potrafi rozpaczliwie szlochać i płatać głupie figle. Jest nonszalancka, niepokorna, spontaniczna. Cały proces przygotowawczy traktuje jak wielką zabawę. Przy okazji łamie sztywne reguły panujące w ośrodku. Coraz bardziej zdobywa naszą przychylność i sympatię. Pod grymasami i niekontrolowanymi reakcjami spostrzegamy dziewczynę, która potrzebuje ciepła, miłości i zrozumienia, samotną i niezrozumianą.Niestety wszyscy chcą od nie tylko, aby ślepo wykonywała rozkazy i nawet Bob, wyraźnie w niej zakochany, nie może przekroczyć granicy i w efekcie nie może jej nic podarować.

Atrakcyjność Nikity bierze się z tej ogromnej rozpiętości emocjonalnej i osobowościowej. Wściekłość, nieokrzesanie, nienawiść, chęć destrukcji z jednej strony, z drugiej- dziecinność, swoboda, szczerość, spontaniczność. Właśnie jej infantylizm jest jej siłą. Dziecięca wrażliwość i kierowanie się emocjami. Nawet jej dzikość bardziej wynika ze zwierzęcego instynktu przetrwania niż świadomego czynienia zła. Dziewczyna tak się broni przed światem, atakuje , kiedy czuje się zagrożona. Jest outsiderem, który nie wpasowuje się w zło świata, działa poza nim, tworząc swoje własne reguły.

Bogactwo psychologiczne Nikity Besson zestawia z dylematem moralnym. Metamorfoza dziewczyny przebiega bowiem dwutorowo. Jej cywilizowanie daje sprzeczne efekty, czyniąc z Nikity postać dramatyczną w dosłownym tego słowa znaczeniu. Z jednej strony widzimy, jak ta dzika istota przemienia się w atrakcyjną, świadomą swej osobowości kobietę, inteligentną, zrównoważoną, dojrzałą. To przede wszystkim efekt nauk pobieranych od Amandy ( świetna Jeanne Moreau ).To tu Nikita uczy się kobiecości poprzez zmianę fryzury, uśmiech, sposób poruszania. Uczy się wdzięku i kobiecej świadomości. Przemiana jest absolutna- Nikita staje się atrakcyjną seksualnie, pełną gracji i uroku kobietą, jednocześnie bardzo niebezpieczną , twardą , o silnej osobowości

Ale jest też druga strona medalu. Cena jest najwyższa- Nikita zostaje pozbawiona tożsamości, wolności, prywatności i normalności. Za to zło z jej charakteru nie zostało wyeliminowane . Wprost przeciwnie, spotęgowane, gdyż przełożonym nie chodziło o wykorzenienie umiejętności zabijania, a o jej udoskonalenie i odpowiednie ukierunkowanie. Nikita może zabijać, tyle że na rozkaz. Problem w tym, że Nikita już nie chce zabijać. Chce normalnie żyć. Mało tego -zdaje sobie sprawę, że każą jej robić to, za co wcześniej została ukarana i odizolowana od społeczeństwa .

To rozdarcie wewnętrzne pokazuje chyba najlepsza scena w filmie – urodziny Nikity. Po kilku latach odosobnienia Bob zabiera dziewczynę na zewnątrz do luksusowej restauracji. Piękna oprawa, wieczorowa sukienka, szampan, mężczyzna, którego pociąga, i prezent. Widzimy autentyczne łzy wzruszenia w oczach Nikity. I w ułamku sekundy wszystko pryska. Prezentem jest pistolet, a restauracja to miejsce jej akcji. Ma kilka minut, by zabić wskazany obiekt i uciec. Wszystko dzieje się błyskawicznie. Nikita wykona zadanie, ledwo zresztą uchodząc z życiem. Ważniejsze, że przeżyje szok- okrwawiona, brudna , rozhisteryzowana przypomina tę starą Nikitę To, co jej ofiarowano, w ułamku sekundy jej zabrano. Czuje się oszukana i zbrukana. Znów stała się tylko zabójczynią.

Ten konflikt dramatyczny nie tylko nie maleje, lecz wzrasta. Choć następnego dnia wychodzi na wolność i może rozpocząć „normalne życie”, widzimy, że Nikita nie podporządkowała się całkowicie, jej mózg nie został wyprany, a uczucia wyeliminowane .Na pożegnanie całuje Boba, mówiąc jednocześnie, że już go nigdy więcej nie pocałuje, ponieważ ją zdradził. Jest coś w niej romantycznego- pragnienie miłości ,spontanicznej, bezwarunkowej, emocjonalna czystość i maksymalizm, nieuznający kompromisów. Nikita pozostała niezależną, swobodną, małą dziewczynką. Tę beztroskę i radość życia widzimy zaraz po wyjściu na wolność. Jak dziecko właśnie chłonie świat wszystkimi zmysłami. Spontanicznie i bezceremonialnie zaciąga młodego kasjera do łóżka, który stanie się jej miłością życia.

I tutaj tak naprawdę zaczyna się prawdziwy dramat bohaterki. Nikita chce prostego ustabilizowanego życia, chce miłości i szacunku. Wystarczy jednak tylko telefon, enigmatyczne hasło Josephine i cały jej świat kurczy się, po czym znika. Besson nigdy psychologiem nie był, bardziej interesują go emocje, ale w Nikicie świetnie udało mu się, bez zbędnych zresztą słów, ukazać człowieka pod presją, osaczonego, działającego w trudnych warunkach. W zaledwie kilku scenach otrzymujemy bagaż takich emocji, że można by nim obdzielić kilka melodramatów, jak w scenie, kiedy Nikita w łazience celuje z karabinu do swojego celu, a Marco pod drzwiami czule do niej przemawia. Widzimy napięcie wynikające z namierzania celu i wykonania zadania, zwłaszcza, że ma zabić kobietę , i jednocześnie płynące po twarzy łzy. Dwa oblicza tej samej kobiety i to w tym samym momencie. Tę zasadę ostrego kontrastu stosuje Besson przy budowaniu postaci bardzo mocno. Nikitę tworzy jednocześnie łagodność i brutalność, siła i słabość. Podobnie jest z wyglądem- filigranowa, szczupła , niepozorna dziewczyna zostaje zestawiona z dużymi, potężnymi mężczyznami czy wielką nienaturalnie bronią. Te ciągłe sprzeczności, kontrapunkty, rozedrgania nie pozwalają oderwać oczu od bohaterki.

Bogactwa charakterologiczno – emocjonalnego nie byłoby, gdyby nie Anne Parillaud. To jej rola życia, jedna z najbardziej wyrazistych ról kobiecych w ostatnim ćwierćwieczu. Anne Parillaud to Nikita, jest po prostu tą postacią .Żeby to pojąć, wystarczy zobaczyć amerykański remake, gdzie skądinąd niezła Bridget Fonda wypada delikatnie rzecz ujmując blado. Francuska aktorka w zasadzie gra dwie różne role. Buduje je przy pomocy wszystkiego, głosu, mimiki, sposobu poruszania się, stroju. Dwie różne osobowości, przy jednoczesnym zachowaniu jednorodności postaci. Niemal każda scena z nią to perełka. Wystarczy zobaczyć, jak wiele daje obserwowanie jej oczu, albo króciutka scena, niemal etiuda, kiedy to Nikita uczy się uśmiechu u Amandy. Momentami wydaje się, że włożyła w tę rolę samą siebie. Nie pozostawia nas obojętnym, porywa ze sobą , niezależnie kim w danym momencie jest. Cezar za tę rolę najzupełniej zasłużony.

Trzeba jednak pamiętać, że postać, nawet taka, zawieszona w próżni, przepadłaby. Besson potrafi jednak budować bardzo atrakcyjny dla widza świat. Jego specjalnością jest pewna nierealność, umowność rzeczywistości. Specyficzność scenografii, lekka abstrakcyjność  przestrzeni i widmowość tworzą wizję futurystyczną, ale bez żadnych udziwnień. Reżyser Nikity tworzy rodzaj sceny - od razu dodajmy bardzo filmowej- i zapełnia dekoracjami, barwami , przedmiotami i tworzy swój świat, co ciekawe pozostający bliski nam, naszej realności. Osiąga to prostymi środkami. Weźmy na przykład celę w, której siedzi Nikita. Chromatyczna, ascetyczna biel zestawiona z czarnym strojem Boba. Proste, ale skuteczne, zresztą większość pomieszczeń Thierry Abogast fotografuje tak, aby wytworzyć atmosferę niejednoznaczności.

Te lekkie przesunięcie osi czasu ma też związek z motywami katastroficznymi , przy czym u Bessona apokalipsa nie przejawia się w rozpadzie fizycznym, co moralnym, psychicznym .Łatwość zabijania, rozkład więzów rodzinnych, samotność, agresja, pustka etyczna i,co nie mniej ważne, zło tkwiące na samej górze. Cały proces działania agencji jest niemoralny- zmuszanie siłą do uczestniczenia w procederze zabijania, marionetkowe traktowanie ludzi, brak szacunku dla ludzkiego życia. Besson na przykładzie bohaterki pokazuje , że zło tkwiące w systemie jest znacznie bardziej niebezpieczne niż to znajdujące się w jednostce. Sekunduje swojej bohaterce w rozterkach moralnych, aż w końcu pozwala się jej zbuntować. Nieudana akcja z rosyjskim ambasadorem i pojawienie się demonicznego Czyściciela, który rozpuszcza ludzi kwasem, powoduje załamanie się bohaterki. Opada maska zabójczyni- pojawia się twarz dawnej Nikity, bezbronnej tak naprawdę dziewczyny, pełnej emocji, rozchwianej, nad niczym niepanującej. To jej zwycięstwo- powrót do swej tożsamości i ludzkiego świata. W kluczowym momencie znajduje w sobie siłę, by powstrzymać Czyściciela przed dalszy zabijaniem i znika. Ucieczka Nikity jest przejawem buntu wobec bezlitosnej gry życiem ludzkim ,a tym, co jej daje siłę, jest uczucie do Marco. Jego oddanie, ciepło, wyrozumiałość nadają jej życiu sens. Aby to ocalić, musi jednak Marco opuścić. W finale, dość otwartym, widzimy dwóch zakochanych w Nikicie mężczyzn siedzących naprzeciwko siebie, którym pozostała tylko tęsknota. Ale trudno nie tęsknić za kimś takim jak Nikita.

Ta w zasadzie romantyczna wizja otrzymuje u Bensona kapitalną oprawę .Przylgnęło do niego określenie barokowej wyobraźni, ale zdecydowanie lepszym określeniem jest wspomniany wcześniej postmodernizm. Besson nigdy nie ukrywał swej fascynacji kinem amerykańskim czy komiksem. Traktuje jednak poszczególne elementy nie w sposób naśladowczy a twórczy, tworzy autorską rzeczywistość, nie do podrobienia. No i ten sposób opowiadania. Jako dziecko MTv Besson do perfekcji opanował umiejętność dynamicznego, teledyskowego opowiadania. Poszczególne obrazy są dopracowane i dopieszczone, same w sobie błyskotliwe i inteligentne. Powiązanie tych scen w całość ma dla niego znacznie mniejsze znaczenie, choć ze wszystkich filmów właśnie Nikita jest najbardziej spójna. Ale ważniejszy jest sam obraz :szeroki ekran, ostre intensywne barwy, pewna nonszalancja przy jednocześnie precyzyjnym budowaniu konstrukcji filmowej. Agresywny styl opowiadania, który współtworzy muzyka stałego współpracownika Bessona, Erica Serra

To mocne kino, dekoracyjne i widowiskowe, pełne napięcia. Nikita wzrusza, bawi, emocjonuje

piątek, 7 września 2007

Słodkie jutro


Kiedy nastąpi słodkie jutro, będziemy żyć razem




Małe miasteczko zagubione w górach. Szkolny autobus uderza w bryłę lodu i wpada do jeziora. Większość dzieci ginie. Do miasteczka przyjeżdża prawnik Mitchell Stephens, który namawia rodziców do złożenia zbiorowego pozwu przeciwko producentom autobusu. Reżyser Atom Egoyan nie idzie jednak tropem ani filmu sensacyjnego, ani dramatu sądowego. Interesuje go obraz miasteczka i ludzi tam mieszkających- i to w aspekcie moralnym


Widzimy , jak tragedia niszczy miasteczkową społeczność, całkowicie rozbija. Mieszkańcy chowają swoje prawdziwe emocje pod maską gniewu, frustracji i bierności. Przybycie adwokata ( przekonywujący Ian Holm) sprawia , że na jaw wychodzi to , co najgorsze .Już pierwsza rozmowa adwokata z właścicielami motelu pokazuje , że niewiele znajdziemy tu osób godnych zaufania , cieszących się dobrą opinią , takich, by ich można byłoby reprezentować w sądzie. Pijaństwo, złodziejstwo, zawiść , egoizm , kompleksy. Wchodząc w ten świat coraz bardziej, odkrywamy nowe grzechy i słabości, a obecność adwokata jeszcze zaognia sytuację . Egoyan nie nadaje tym wydarzeniom jednak posmaku sensacji czy wynaturzenia. Choć miasteczko przypomina Lynchowskie Twin Peaks, kanadyjski reżyser nie demonizuje ani wyolbrzymia zła. Widać to chociaż w ukazaniu kazirodczego związku Nicole z jej ojcem. Ojciec nie został pokazany jako dewiant, który buduje niezdrowe relacje z córką za pomocą siły, przemocy, strachu i władzy- dla zaspokojenia swoich fantazji erotycznych. To rodzaj miłości, chorej ,przekraczającej normy, ale miłości. Widać i dumę z córki, i uwielbienie ,opiekuńczość i ciepło. Można by powiedzieć -normalni ludzie, którzy się zatracili. Tu nie ma łatwych portretów ludzkich, szybkich ocen, oczywistych sądów.
Reżyser zestawia tych normalnych ludzi z ekstremalną sytuację. I poddaje wnikliwej analizie, ale nie z punktu widzenia naukowca czy socjologa, ale kogoś, kto chce zmierzyć się z podstawowym lękiem człowieka- utratą dziecka .Kogoś , kto chce wywołać katharsis.


Egoyan powoli i subtelnie, ale konsekwentnie kieruje nas w stronę paraboli. Zaczynamy dostrzegać w katastrofie karę za grzechy dorosłych. Uniwersalizm płaszczyzny moralnej buduje przede wszystkim postać adwokata .Sam przyjeżdża do miasteczka i ofiarowuje swe usługi .Nie kierują nim ani sława, ani pieniądze. Powoli odsłania się obraz nie tyle prawnika a ojca, ojca ,który w pewnym sensie także stracił dziecko . Nie ochronił swojej córki przed narkotykami. Przez ostatnie 10 lat walczył o nią , wysyłał do klinik, ośrodków, dawał pieniądze , ale zawsze odnosił same porażki.Zdaje sobie sprawę, że jest za późno ,że nie uratował jej wtedy ,kiedy mógł .Córka ciągle dzwoni do niego , ale chce tylko pieniędzy. To właśnie gorycz, poczucie winy i klęski powodują , że wypowiada wojnę światu, który zabiera dzieci. Sam poniósł porażkę , mieszkańcy też , ale chodzi o przyszłość, żeby takie wypadki się nie zdarzyły. Tego zła szuka w otaczającej rzeczywistości .Dlatego kiedy przyjeżdża , nie jest ważne , kogo należy oskarżyć : szkołę, producentów, władze miasteczka, ważne , że winny jest system. Jednej z rodzin tłumaczy, że nie ma czegoś takiego, jak "wypadek": To słowo nic dla mnie nie znaczy.

Z własnego doświadczenia wiem, że ktoś, gdzieś postanowił zaoszczędzić. Jakaś nierzetelna agencja czy korporacja porównała zyski i straty między 10-centową obniżką kosztów a milionami dolarów umowy pozasądowej .I uznała, że ryzyko śmierci kilku osób nie przeważa tej obniżki.


I pewnie ma rację, w dzisiejszym cywilizowanym świecie życie ludzkie wbrew pozorom nie zawsze ma wysoką cenę .I choć w tym wypadku najprawdopodobniej to był tylko nieszczęśliwy wypadek, błąd Stephensa jest taki sam jak mieszkańców - winy nie widzą w sobie, ale na zewnątrz. Dlatego nie może im nic zaproponować oprócz gniewu , chęci odwetu, wściekłości. Nic innego, bo sam nic innego nie czuje .Dopiero kiedy sprawa dzięki Nicole upadnie, powoli zacznie do niego to docierać . Widzimy to w najlepszej sekwencji filmu, kiedy Stephens lecąc samolotem, przypadkowo spotyka dawną przyjaciółkę córki. Najpierw jest zażenowany, zdystansowany, ale w końcu się otwiera i spowiada przed nią .Opowiada także pewną historię .Kiedyś na wakacjach, kiedy córka miała trzy lata, o mało jej nie stracił .Została ukąszona przez pająka i w każdej chwili mogła się udusić . Do najbliższego szpitala było bardzo daleko, lekarz powiedział mu więc jak zrobić tracheotomię .Kiedy razem z żoną jechali ,czuł się rozdwojony , z jednej strony był tatą śpiewający małej córeczce kołysankę ,z drugiej- chirurgiem trzymający nóż, gotowym do rozcięcia jej gardła. Na szczęście nie musiał tego zrobić , bo zdążyli. Najważniejsze jednak, że był gotowy- gotowy na wszystko.


Padają więc pytanie, na które nie ma łatwiej odpowiedzi. Dlaczego tracimy dzieci, dlaczego nie potrafimy je ochronić , obronić przed złem. W którymś momencie adwokat mówi ,w zasadzie do siebie: Bo wszyscy straciliśmy nasze dzieci. Wszystkie są stracone. Zabijają się nawzajem na ulicach, snują się otępiałe po centrach handlowych. Dzieje się coś strasznego i zabiera nasze dzieci.. Jest już za późno. Nie ma ich.


Tym czymś jest współczesne społeczeństwo- egoistyczne, konsumpcyjne, które niszczy relacje między dziećmi a rodzicami. Nie chronimy swoich dzieci, porzucamy je , zapominamy o nich , nie zasługujemy na nie. Nie zasługują bohaterowie filmu. Literackim komentarzem do historii jest czytana przez Nicole legenda o dudziarzu z Hamelin. Miasteczko nawiedziła plaga szczurów. Grajek wywabił muzyka szczury i potopił w rzece. Kiedy mieszkańcy postanowili mu nie zapłacić , szczurołap zabrał im dzieci .Taka była kara. Kto jest szczurołapem w miasteczkowej rzeczywistości ? Bóg- być może. Jak tłumaczy dzieciom Nicole- nie tyle złośliwy, co rozzłoszczony na chciwość ludzi, ich bezmyślność , materializm. Niezależnie od tego, co jest siłą sprawczą , kara jest słuszna


Większość ludzi jednak niczego nie rozumie .Paradoksalnie tą , która najlepiej pojmie sens wydarzeń, jest kilkunastoletnia Nicole .Będąc obiektem pedofilii ze strony ojca, a potem ofiarą wypadku , z którego wychodzi okaleczona fizycznie i psychicznie, nie tylko odnajdzie w sobie siły do dalszego życia, ale w pewien sposób stanie się sumieniem miasteczka. Okaże się dojrzalsza, mądrzejsza, silniejsza od dorosłych. Mimo tragedii i traumatycznych przeżyć jest w niej spokój .W jej oczach nie dostrzeżemy pretensji do losu, nienawiści do świata, wrogości do ludzi, nie dostrzeżemy ani goryczy , ani strachu przed przyszłością .Wyzwoli się z chorego związku z ojcem i będzie miała odwagę skłamać podczas przesłuchania, aby zniweczyć pozew, który pogrążał mieszkańców w dalszym chaosie .Weźmie ciężar odpowiedzialności na siebie, zada sobie straszną pokutę , ale ofiaruje też miasteczku zbawienie. W finale to ona staje się grajkiem, który spróbuje pogodzić społeczność z losem , poprowadzić mieszkańców do oazy spokoju, do słodkiego jutra.


Podstawą scenariusza była powieść Russela Banksa, który historię tę opowiedział w sposób spiralny. Ma ona czterech narratorów ,a każdy z nich przejmuje wątek od poprzedniego. Egoyan już w Exotice pokazał , że lubi opowiadać kilka historii naraz . Zrezygnował co prawda z wielowymiarowości narracji , skupiając się na postaci adwokata, ale stworzył prawie trzydzieści planów czasowych, które przenikają się , uzupełniają , dopowiadają. Dzieje się to jednak bardzo płynnie, niemal tradycyjnie. Egoyan słynie zresztą z tego, że swoje historie opowiada nieśpiesznie. Dzięki zdjęciom Paula Saroosy’ego udało się natomiast wytworzyć wrażenie zamkniętego świata . Widzimy wysokie góry, ośnieżone pola i wszechobecna pustkę .Wraz z sunącym po drodze przez niemal cały film autobusem i hipnotyczną muzyką zanurzamy się w rzeczywistość swoistej baśni. Okrutnej, ale nie pozbawionej nadziei. Nadziei tkwiącej w obrazie śpiących rodziców z dzieckiem. Obraz ten tchnie spokojem, harmonią , miłością , ponieważ rodzina stanowi tu całość , jedność.


Jak mówią wierzenia murzyńskie : Kiedy nastąpi słodkie jutro, będziemy żyć razem. I choć trudno znaleźć w sobie wiarę w tytułowe słodkie jutro, to życie razem pozostaje nadal wartością , o którą warto powalczyć

czwartek, 6 września 2007

Drżące ciało

snem niespełnionym jesteśmy




Ten film bucha szalonymi emocjami
Ale zaczyna się na poły groteskowo i niewinnie. Styczeń roku 1970. Generał Franco wprowadza stan wyjątkowy. Przez wyludniony , cichy Madryt jedzie nocny autobus .W środku dwie kobiety, prostytutki. Jadą do szpitala, bowiem młodsza zaczęła rodzić .Nie zdążą- Victor przyjdzie na świat w autobusie. Niecodzienne narodziny powinny przynieść niecodzienne życie, a przeznaczenie obdarzyć dziecko szczęściem. Początek to zapowiada- matkę z dzieckiem pokazują w telewizji, władze miasta obdarzają prezentami, choćby dożywotnim biletem autobusowym.


Niestety, po dwudziestu latach przeznaczenie przyniesie Victorowi już tylko ból i rozczarowanie . Młody Victor to zasadzie odpowiednik postaci Ricky’ego- znanego z filmu Almodovara ”Zwiąż mnie”. Niedoświadczony, niedojrzały, prosty chłopak , pełen temperamentu . Łaknie miłości i traktuje emocje swoje bardzo poważnie. Dlatego inicjację seksualną myli z miłością .Padło na córkę włoskiego dyplomaty i narkomankę , Elenę . Ta jednak była wtedy naćpana, nie pamięta i nie chce pamiętać Victora. Ma mu do zaproponowania obelgi i rewolwer. Resztę dopełni przypadek w postaci dwóch strzałów. Przypadkiem Victor trafił do Eleny, przypadkowo wystrzeli pistolet, przypadkowo u dziewczyny zjawi się dwóch policjantów , David i Sancho, przypadkiem dochodzi do strzelaniny. Z pozoru banalna, zwyczajna sytuacja zamieni się w dramat, a te dwa strzały powiążą piątkę bohaterów ( ostatnim ogniwem jest żona Sancho) nierozerwalnym łańcuchem zależności i uczuć . Trafiony David zostaje kaleką , a Victor trafia do więzienia na kilka lat. A to dopiero początek emocji.


Po wyjściu z więzienia Victor pała nienawiścią do Davida, który tracąc władzę w nogach ,jednocześnie zdobywa Elenę i staje się gwiazdą koszykówki na igrzyskach paraolimpijskich. Jednak to znowu przypadek odegra największą rolę , a nie chęć zemsty. Przypadkiem pozna żonę Sancha , która zostanie jego pierwszą kochanką , przypadkiem trafi na Elenę i zacznie razem z nią pracować . Drogi całej piątki coraz bardziej się krzyżują , coraz bardziej zapętlają .Elena w końcu dowie się co się naprawdę tamtego dnia stało, że to Sancho nacisnął spust, chcąc trafić Davida, który miał romans z jego żoną . A to zmienia diametralnie układ między całą piątką.


Film jest melodramatem. Znajdziemy tu śmierć, zdradę , winę , zazdrość, zemstę namiętność .Przede wszystkim jednak miłość- miłość niemożliwą do osiągnięcia, bo jak mówi Sancho przed śmiercią :Nikt nie ma na własność swojej młodości ani kobiet, które kocha. Są różne zresztą odcienie tej miłości. Jest sadomasochistyczny związek Clary i Sancho. On typowy macho, bije żonę , po czym ją przeprasza, . Nie może bez niej żyć , jednocześnie tyranizuje ją .Ona szuka ukojenia u kochanków, grozi odejściem , ale wciąż przy nim trwa. Oboje spalają się nawzajem , więc czeka ich w końcu tragiczna śmierć. Jest Elena , która ma w sobie altruistyczną potrzebę dawania miłości . Jej uczucie do Davida to szlachetna ofiara ponoszona w poczuciu winy. Miłość Clary do Victora ma natomiast znamiona niemal macierzyńskie. Wprowadza go w arkana miłości , urządza mieszkanie, pomaga, jest oddana i opiekuńcza, niczego w zamian nie żądając. To także rodzaj uzależnienia, narkotyku , który daje wyzwolenie , a jednocześnie niszczy. Wreszcie jest krążące między Victorem i Eleną pożądanie. I ono wygrywa. Bo filmowi daleko do ponurej tragedii. Jest ironicznie sentymentalny, pełen humoru i dynamizmu, malarski i błyskotliwy. Co prawda mniej rozbuchany wizualnie, mniej krzykliwy od wcześniejszych filmów za to bardziej emocjonalny.Scena erotyczna przejdzie do historii kina jako zmysłowo piękna. Wysmakowana, plastyczna, , ekscytująca – pokazuje miłość cielesną , ale wysublimowaną , ludzką .Ciała Eleny i Victora nie tylko drżą , ale stanowią jedność, dopełnienie.


Pedro Almodovar ukazuje ludzi, którzy nie wiedzą co zrobić ze swoją miłością, jak swoje uczucia nazwać , określić, którzy nie potrafią okiełznać namiętności, gubią się w emocjach. Łączy miłość z żądzą , zazdrością , tęsknotą , niemocą .Wciąga nas w świat szalonych namiętności i nie pozwala o nich zapomnieć. Porywa i każe drżeć z napięcia .


No i jeszcze ten specyficzny happy end, który stanowi przejrzystą , logiczną klamrę. Film zaczyna się narodzinami i kończy narodzinami. Ale syn Wiktora będzie dorastał w innej rzeczywistości. Kiedy się rodzi ,miasto tętni życiem, jest pełne ludzi i kolorów. Nie odczuwamy jednego fałszywego tonu w takim zakończeniu. Łącząc przypadek z przeznaczeniem, Almodovar zostawia jednak los dziecka otwarty. Tu wszystko jeszcze może się zdarzyć .Miłość ma różne oblicza i różne drogi do niej prowadzą


Snem niespełnionym jesteśmy , co szuka swej nocy

By się jej mrokiem odgrodzić, od świata i dnia

W swoim przyśnieniu, zarazem słodkim i gorzkim

Jak liście krążymy ,splecione przez zimny wiatr

W jedną istotę złączeni ,giniemy dwójnasób

Chroniąc miłość tajemna , by w nas nie zgasła

Bo ileż warte jest życie ,gdy rozstać się trzeba dziś

Może ktoś w pieśni nas wpisze jak dwie łzy


sobota, 1 września 2007

Rekonstrukcja


Jeśli jesteś moim marzeniem, ja jestem twoim



Mężczyzna wchodzi do baru. Dostrzega piękną kobietę. Podchodzi i proponuje wyjazd do Rzymu. Nie wiemy jednak, czy się znają. Raczej nie, choć zachowują się jakby się znali. A może on ją zna, a ona jego nie. Kto kogo tutaj zna? To początek, środek czy koniec tej historii. Tego niestety nie wie nawet narrator, którego głos unosi się nad całością. Nie wie, albo nie chce powiedzieć. To jednak jego słowa określają charakter opowieści:


Koniec jest zawsze taki sam.
Trochę magii, trochę dymu, coś unosi się w powietrzu.
Ale konieczne są odpowiednie elementy: odrobina śmiechu, mężczyzna, piękna kobieta i miłość.
Zacznijmy od początku. Najpierw mężczyzna. Nie, nie jest sam, jeszcze nie. To pierwszy krok – mężczyzna, potem pojawia się śmiech, kobieta, miłość. Obserwujcie go.
W ten sposób zaczynamy, ale to nie jest początek.


Początek więc czy koniec? A może, jak mówi narrator, początek i koniec jednocześnie. Za chwilę scenę w barze widzimy jeszcze raz, ale teraz wygląda to tak jakby on jej nie znał. On, czyli Alex, związany jest z Simone, którą właśnie przed chwilą zostawił, by pobiec za kobietą ze swych marzeń. To Aimee, żona pisarza, który przyjechał do Kopenhagi na wykłady. Alex i Aimee spędzają ze sobą noc, a ich miłosne spotkanie stanie się źródłem zazdrości Augusta, męża kobiety. Dramat miłosny? Tak, lecz nie taki, jak myślimy. Następnego dnia znikają drzwi do mieszkania Alexa. Nie poznaje go ani ojciec, ani dziewczyna. Wygląda to tak jakby nigdy nie istniał. Nowa kobieta, nowa rzeczywistość, nowa osobowość. Ale czy to początek nowego życia, czy koniec? Miłość czy rozstanie?


Zamiast thrillera mamy więc pasjonującą historię miłosną, mimo iż niewiele w filmie się dzieje. „Rekonstrukcja” dotyka istoty uczucia, rozłożonego jakby na sprzecznych biegunach. Podczas wywiadu August wprowadza rozróżnienie między miłością kobiet a mężczyzn. Miłość dla kobiety to konieczność, bez której nie da się żyć. Mężczyźni wolą ,żeby miłość ich zaskoczyła, nie chcą jej planować. Zakochanie to więc świadomy wybór czy narzucony cel? Przypadek czy zauroczenie? Czy poznanie pięknej kobiety to początek, czy koniec miłości? Czy marzenie zabija uczucie – czy dopiero je stwarza? Czy wyobraźnia jest pochodną rzeczywistości, czy ją unicestwia .Pytania te tym mocniej brzmią, że role obu kobiet gra ta sama aktorka Maria Bonnevie. W jej wykonaniu choć obie bohaterki są wizualnie do siebie podobne, jednocześnie reprezentują zupełnie inne osobowości. A może inne oblicze tej samej kobiety? Może prawdziwa Simone zostaje przetworzona na idealną Aimee w oczach Alexa. A może podświadomie szuka kobiety podobnej do Simone, ale jednak innej. A może w końcu z wykreowanej w marzeniach Aimee wykluwa się prawdziwa Simone. Zauważa ją na ulicy, zaczepia, bo jest przekonany, że ją świetnie zna. Potem przypadkowo spotyka ją w barze, świetnie im się rozmawia. Rodzi się miłość, może ta prawdziwa. Ale jednocześnie czeka na niego Aimee. Zostać czy podążać za marzeniem. Ale jeśli Simone jest marzeniem, na zawsze straci swoją ukochaną.


Jest w filmie scena, która wydaje mi się kluczowa dla tego problemu. Subtelnie, ale wyraźnie odwołuje się do mitu o Orfeuszu. Genialny artysta zstępuje do Hadesu z miłości do żony, która trafiła tam po śmierci. Dźwiękami swej liry oczarował nie tylko potwory piekieł, ale i bogów podziemia. Hades i Persefona godzą się zwrócić mu Euredykę pod jednym warunkiem. Orfeusz wyjdzie na ziemię z żoną, postępującą za nim, nie obejrzawszy się za nią, zanim nie opuści ich królestwa. Gdy miał wyjść na światło dzienne, Orfeusz zwątpił i odwrócił się. W tym odwróceniu Orfeusza jest absolutnie wszystko: strach, niepewność, pragnienie, tęsknota, niemoc, siła i miłość. Może właśnie jego odwrócenie jest znakiem miłości a nie słabości? Bo czy Orfeusz mógł się nie odwrócić? Czy mógł zawierzyć wyobraźni, czy mógł zawierzyć losowi? Miłość to abstrakcja, czy konkret? Orfeusz był artystą, może więc wywiedzenie Eurydyki z piekła to tylko piękny sen, artystyczna kreacja pragnień i oczekiwań. Może jej tam nie było. Może Orfeusz stracił tylko marzenie. Najbardziej frapujące jest to, że pieśniarz nigdy nie dowie się, czy ona tam była. W ułamku sekundy zyskuje ją i traci. Wszystko rozgrywa się w jednym spojrzeniu. Tak blisko a tak daleko. Podobnie jest w opowiadanej historii. Miłość tu to mijanie się, powitania i pożegnania, pojawiania i znikania, tworzenie i unicestwianie, początek i koniec. I właśnie dlatego ta konstrukcja nie ma początku i końca. Albo inaczej- koniec jest zawsze taki sam.


Słowa „konstrukcja” użyłem świadomie, bo takiego określenia użył narrator. To on tę historię konstruuje, choć równie dobrze może ją rekonstruować. Miłość, jak i całe życie bohaterów, naznaczona jest tu jeszcze głębszymi refleksjami filozoficznymi. Stają się zagadką ontologiczną. Christoffer Boe stawia przed nami problem istnienia. Czy opowiadana historia jest prawdziwa, czy jest fantazją? Który byt jest rzeczywisty? Dlaczego bohaterowie zamieniają się rolami, nie poznają się, gubią. Dlaczego fragmenty otaczającego świata znikają. Kto kim manipuluje, kto kieruje bohaterami jak figurkami na szachownicy. Jakiś głos z góry umieszcza bohaterów na mapie Kopenhagi pod postacią czarnych kropek i każe im się to spotkać, to rozmijać. Wybiera odpowiednie elementy i na naszych oczach buduje konstrukcję , którą potem modyfikuje.


Wydaje się, że pod postacią demiurga kryje się mąż Aimee. August pisze książkę o miłości, zdradzie, fascynacji. W zasadzie jesteśmy świadkami tworzenia postaci, kreślenia kolejnych wersji spotkań, wymyślania koncepcji .Ten proces twórczy znajduje odbicie w obrazowaniu rzeczywistości: zapętlony czas, lekko surrealistyczna stylizacja przestrzeni, oniryczność i poetyckość. Ogromna w tym zasługa operatora Manuela Alberto Claro, który za „Rekonstrukcję ” otrzymał Brązową Żabę na Camerimage. Ziarnista struktura rodem z Dogmy, liczne zbliżenia, odwrócenie kadrów, nakładanie się obrazów, poetyckie przebitki. Poruszające, ale bezpretensjonalne.


To jeszcze bardziej komplikuje postrzeganie rzeczywistości. Jeśli August jest narratorem, to kiedy go widzimy, jest pisarzem czy stworzoną przez siebie postacią? Czy rekonstruuje historię zdrady, która mu się przydarzyła, czy cała historia od początku do końca jest konfabulacją? Czy wreszcie wykreowana rzeczywistość ożywa i fikcyjna opowieść staje się realną. Te światy się przenikają, tworzą się nawzajem. To zagadka, która nie ma rozwiązania. I to zagadka piętrowa. Nie na darmo Alex jest fotografem. On także przetwarza otaczające go elementy. Na umówione spotkanie w barze przychodzi Aimiee. Witają się , po czym kobieta udaje się do toalety. Kiedy wraca, siada przy barze, wyraźnie ignorując Alexa. Prowadzi jakąś grę czy Alex w marzeniach wyobraził sobie tę scenę? Ona przysiada się do niego jako do nieznajomego, a on zaczyna jej opowiadać możliwe warianty ich spotkania. Które jest prawdziwe ,musi odpowiedzieć widz.


Oczywiście nie można zapomnieć o jeszcze jednym artyście- reżyserze. Kto więc kogo wymyśla, kto jest prawdziwy? Wszystkie postaci są na równi prawdziwe, jak i fałszywe. Bo, „jeśli jesteś moim marzeniem, ja jestem twoim”. To tylko trochę magii, jak w scenie, w której mężczyzna bez dotykania obraca papierosem w powietrzu. Co z tego, że to iluzja, ułuda, skoro to widok, który fascynuje zarówno bohaterów, jak i nas. „To tylko film. Konstrukcja” – powtarza narrator, ale zaraz dodaje: Ale boli


Zmysłowe, piękne, autentyczne kino. Do zakochania. I ja w tym filmie się zakochałem.